– Ten remis to dla nas tak naprawdę porażka, bo mecz mogliśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść w początkowych minutach – mówi z niezadowoleniem Adrian Olecki, szkoleniowiec „dwójki” Podbeskidzia, która przeważała na wstępie meczu. Michała Stempniewicza w sytuacji „oko w oko” zatrzymał Wojciech Maciejowski, strzał Giorgi Merebaszwiliego zastopował Tomasz Stasiak, groźne były również próby Mateusza Stryjewskiego...

Żadnej z akcji zaczepnych „Górale” nie spożytkowali, a po pauzie – dokładnie w 61. minucie – otrzymali zabójczą odpowiedź przeciwnika, gdy głową otwarcia rezultatu dokonał Maciej Rucki. Gospodarze ani myśleli pozostać z „pustym przebiegiem”. I choć nieszczególnie byli w stanie defensywę Tempa forsować, to w 67. minucie z dośrodkowania z rzutu wolnego Mat. Stryjewskiego celną główką wyrównał Michał Willmann. Na tym zyski obu zespołów się w sobotnie popołudnie zakończyły. Bielszczanie dążyli jednak do wygrania spotkania stałymi fragmentami, beniaminek kontrował, m.in. za sprawą akcji rezerwowych dziś Kamila Adamka Jakuba Legierskiego.

Wcale jednak w Puńcowie nie panowała po spotkaniu nadmierna radość. – W poprzednich meczach często piłką operowaliśmy, a przegrywaliśmy. Dziś oddaliśmy pole przeciwnikowi i nasz plan zrealizowaliśmy. Niedosyt mamy o tyle, że gola po stałym fragmencie mogliśmy uniknąć, później groźnie się odgryzaliśmy i lepiej pewne kontry rozwiązując była szansa na zaskoczenie przeciwnika – podkreśla trener przyjezdnych Michał Pszczółka.