- Cieszy mnie to, że zagraliśmy kolejny mecz, gdzie udało nam się odrobić straty przegrywając 1:3. Samo spotkanie było fajne dla licznej widowni, lecz szczerze mówią nie zanosiło się na to, patrząc przez pryzmat pierwszej połowy - przyznaje trener Wisły, Szymon Stawowy. 

 

 

W spotkanie świetnie weszli cieszynianie. Już w 4. minucie cieszyli się oni z prowadzenia, gdy Jakub Jeleń wykorzystał rzut karny podyktowany za faul golkipera Wisły, Bartosza Grabowskiego. W kolejnych fragmentach spotkanie rozkręcało się dość powoli, jednak to gospodarze ambitnie szukali bramki wyrównującej i cel ten został zrealizowany. W 30. minucie Jakub Puzoń przytomną "dobitką" wpisał się na listę strzelców. Znacznie bardziej efektowna była jednak druga część meczu, choć uczciwie należy zaznaczyć, iż zespół z Cieszyna w premierowej odsłonie miał kilka dobrych okazji, aby schodzić na przerwę w lepszych nastrojach. Swoich sytuacji nie wykorzystali m.in. Tomasz Szyper czy J. Jeleń. 

 

Ponownie bardzo dobrym rozpoczęciem popisali się piłkarze CKS. W 57. minucie Jakub Jeleń sfinalizował składną kontrę swego zespołu, a 120 sekund później do siatki rywala trafił Wojciech Kołek. Odpowiedź ekipy ze Strumienia była jednak najwyższych lotów. W przeciągu 2. minut Puzoń dwukrotnie cieszył się z trafienia, kompletując przy tym hat-tricka. Napędzeni piłkarze Wisły uwierzyli, że mogą w tym meczu zdobyć komplet punktów. W 78. minucie Bartosz Wojtków wykończył dogranie od Artura Miłego, a w doliczonym czasie gry wynik ustalił Marcin Urbańczyk, który celnie przymierzył z "wapna" podyktowanego za faul na Damianie Zyzaku. 

 

- Możemy mieć pretensje tylko do siebie. Przegraliśmy mecz, którego nie powinniśmy przegrać. Gdybyśmy wykorzystali swoje sytuacje w pierwszej połowie, spotkanie potoczyłoby się zupełnie inaczej - ocenia z kolei Kamil Sornat, trener drużyny z Cieszyna.