„Górale” musieli wygrać, by zachować szanse na awans, ale w początkowej fazie meczu goście dowiedli, że będą trudni do pokonania. Kilka razy pod bramką bielszczan zakotłowało się, aż wreszcie w 25. minucie Sandecja objęła zasłużone prowadzenie. I-ligowy lider przybliżył się do kolejnego zwycięstwa dobrą akcją Filipa Piszczka i jeszcze lepszym wykończeniem precyzyjnie strzelającego z okolic 16. metra Adriana Danka. Kibice Podbeskidzia kilka minut później cieszyli się, ale przedwcześnie, bo choć Łukasz Sierpina trafił do siatki, to wcześniej faulu dopuścił się występujący dziś od samego startu spotkania Robert Demjan. W 37. minucie błysnął z kolei Rafał Leszczyński, broniąc w świetnym stylu uderzenie Adriana Basty. Na finiszu gospodarze tempo raz jeszcze podkręcili, co zostało nagrodzone. W polu karnym ręką zagrał Adrian Jurkowski, a z „wapna” tradycyjnie nie zawiódł Tomasz Podgórski, wieńcząc pozytywnym akcentem obiecujący fragment gry Podbeskidzia.

Pierwszą groźną akcją drugiej części, po mało interesującym początku, był płaski i kąśliwy strzał, jaki w 61. minucie oddał Łukasz Hanzel. Golkiper Sandecji swój zespół przed stratą bramki uchronił z niemałym trudem. Podobny był efekt dwóch prób jedna za drugą w 64. minucie. Michał Gliwa zapobiegł temu, by po długim wyczekiwaniu gola dla Podbeskidzia strzelił Demjan. Przyjezdni z rzadka szturmowali bramkę bielskiego zespołu, wyczekując na sposobność do kontry. Niewiele pożytku przynieść mogły strzały Michała Gałeckiego i Wojciecha Trochima w sam środek bramki. W 84. minucie Robert Gumny nieco z przypadku mógł zdobyć gola, ale Gliwa futbolówkę po "centrostrzale" sparował w porę. Bielszczanie postawili już wówczas wszystko na jedną kartę i w oka mgnieniu mogli zostać skarceni, gdy w 86. minucie uderzenie z bliska Mateusza Wdowiaka fenomenalnie obronił Leszczyński. Gdy ostatecznie szanse na awans do Ekstraklasy miały odejść w niebyt, z roli dżokera raz jeszcze wywiązał się Szymon Lewicki, w zamieszaniu zapewniając bielszczanom sukces, którego wartości na ten moment nie znamy.

Protokół meczowy poniżej.