Długo wyczekiwana inauguracja rundy wiosennej w wykonaniu bielskiego Podbeskidzia była dla wielu sporą niewiadomą. 

Sokołowski

Mocno wzmocniony w zimowym okienku transferowym GKS Bełechów postawił"Góralom" twarde warunki już na początku spotkania. W 2. minucie meczu gospodarze przeprowadzili groźną akcję, ale w porę interweniował Tomasz Górkiewicz. Bielszczanie odpowiedzieli po uderzeniu głową Bartosza Śpiączki, które bez problemu obronił Emilijus Zubas. W 11. minucie konfrontacji w stu procentowej sytuacji znalazł się Michał Mak po zagraniu Arkadiusza Piecha, ale brat bliźniak Mateusza posłał piłkę obok bramki. Lepiej prezentujący się podopieczni Kamila Kieresia za swą nieskuteczność zostali skarceni. Po faulu na Piotrze Malinowskim, sędzia Krzysztof Jakubik wskazał na "wapno". Pewnym egzekutorem rzutu karnego został Maciej Iwański. Chwilę później popularny "Malina" opuszczał boisko... ze złamanym nosem. Zastąpił go Robert Demjan. Zanim piłkarze Leszka Ojrzyńskiego zdobyli drugiego gola w tym spotkaniu na boisku wiele się nie działo. Uderzenia Śpiączki, czy Sylwestra Patejuka na długo w pamięci obserwatorów spotkania nie zagoszczą. Prowadzenie Podbeskidzia podwyższył Iwański, który przymierzył z rzutu wolnego. Przed przerwą ładną, kombinacyjną akcję przeprowadzali gospodarze, ale została ona przerwana przez debiutującego dziś Kristiana Kolcaka.

Drugą połowę, podobnie jak i pierwszą, lepiej rozpoczęli bełchatowianie. Po uderzeniu Sebastiana Olszara świetną paradą popisał się Michal Pesković. W odpowiedzi Demjan w swoim stylu utrzymał się przy piłce, uderzył, jednak piłka przeleciała nad poprzeczką. Chwilę później Słowacki napastnik ponownie mógł pokonać Zubasa, ale sędzia boczny podniósł chorągiewkę. Spotkanie na dobre rozkręciło się w 67. minucie. Ładnym, plasowanym uderzeniem po dalszym słupku popisał się Arkadiusz Piech. Gol jednak nie powinien zostać uznany, wszak mający za sobą nieudaną przygodę w Legii Warszawa napastnik znajdował się - jak pokazały powtórki - na trzy metrowym spalonym. "Górale" odpowiedzieć mogli błyskawicznie. Indywidualną akcją popisał się Patejuk, zagrał do Demjana, ten wystawił piłkę jak na tacy Iwańskiemu, ale strzelec dwóch bramek w dzisiejszym spotkaniu tym razem spudłował. W 73. minucie Bartłomiej Konieczny ofiarnie zablokował uderzenie Piecha, z kolei Pesković pewnie interweniował po główce... Błażeje Telichowskiego, byłego stopera Podbeskidzia. Gospodarze atakować przestać nie zamierzali, ale i bielszczanie nie pozostawali dłużni. Po zamieszaniu w polu karnym Demjan trafił w poprzeczkę, jednak wcześniej arbiter odgwizdał spalonego. W odwecie Maciej Małkowski w niekonwencjonalny sposób starał się posłać piłkę do siatki, na posterunku był Pesković. Na domiar złego w 86. minucie Śpiączka otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Osłabieni bielszczanie zostali zepchnięci do rozpaczliwej defensywy. Więcej bramek tego dnia jednak już nie padło.

GKS Bełchatów - TS Podbeskidzie 1:2 (0:2) 0:1 Iwański (16') 0:2 Iwański (36') 1:2 Piech (67')

TS Podbeskidzie: Pesković- Górkiewicz, Stano, Konieczny, Tomasik, Sokołowski (78' Kołodziej), Iwański, Kolcak, Patejuk (72' Adu Kwame), Malinowski (23' Demjan), Śpiączka Trener: Ojrzyński