Mówimy oczywiście o Podbeskidziu. “Górale” sezon rozpoczęli... nie ma co się szczególnie rozpisywać. Prawdą jest bowiem, że bielszczanie na starcie rozgrywek przypominali bardziej kobietę w galerii handlowej, niż faceta w monopolowym. W ich poczynaniach niby było widać, że chcą coś zagrać (kupić), ale brakowało w tym wszystkim zdecydowania. Tu przykładowo “dwa piwa będą”. W piłce bowiem trzeba być konkretnym, ale i konsekwentnym. Trzeba myśleć nie o tym, co będzie pod koniec rundy, a o każdym następnym meczu. Nie wyjdzie jedno spotkanie? Trudno, w następnym robię wszystko, aby zagrać lepiej. W Podbeskidziu tego brakowało. Teraz jest jednak inaczej. 

Adam Nocoń, mimo że pracuje tu krótko, stworzył zespół. Każdy walczy za każdego. Tu nie ma, jak w szkole, że gdy nauczycielka pyta kto odpowie na jej pytanie, to każdy chyli głowę byle nie brać odpowiedzialności na siebie. W tym zespole widać zdecydowanie, walkę, ambicję. A dobre wyniki budują atmosferę.

Cieszy z całą pewnością forma, w jakiej jest Paweł Tomczyk. Prawdą jest, że początkowo grał z wymogu młodzieżowca na boisku, na czym najbardziej cierpiał Valerijs Sabala. Teraz wypożyczony z Lecha napastnik jest w “gazie”, co udowadnia na każdym kroku. Dobrze pomiędzy słupkami bramki bielskiej kapeli odnalazł się Wojciech Fabisiak, który zastąpił rozczarowującego Rafała Leszczyńskiego. Należy pamiętać także o Łukaszu Sierpinie. Oni mogą sprawić, że minie nostalgia po zasłużonych Robercie Demjanie, Richardzie Zajacu czy Marku Sokołowskim. Powstaje nowy szkielet zespołu z mocnym kręgosłupem.

Przykład Górnika Zabrze z poprzedniego sezonu pokazał, że można wywalczyć awans mając słaby początek sezonu. A przecież “Górale” wcale tak źle w tabeli się nie prezentują - po 11. meczach mają raptem 5 “oczek” straty do pierwszej Chojniczanki Chojnice. Patrząc na obecną grę drużyny z Rychlińskiego w promocję do Ekstraklasy można wierzyć, ale nie należy wywierać zbyt wielkiej presji. Ta bowiem - jak pokazały ostatnie lata - w bielskim klubie nie jest zbyt dobrze znoszona. Zarówno przez działaczy, jak i kibiców. Pewne jest jednak, że prezes Tomasz Mikołajko temu klubowi zginąć nie da. 

I niech będzie tak - pisząc Z PRZYMRUŻENIEM OKA - że różańca i meczu... nie odmawiam. Stadion Miejski sam bowiem się nie wypełni.