To jedna z barwniejszych postaci w beskidzkim sporcie. W naszej cotygodniowej STREFIE WYWIADU szkoleniowiec futsalowego Rekordu, Adam Kryger, z którym rozmawiał Marcin Nikiel.

SportoweBeskidy.pl: Piłka nożna, halowa czy może plażowa? Adam Kryger: Wszystko! W skrócie najbliższa jest mi piłka, która w każdej z tych dyscyplin jest najważniejsza, choć się oczywiście różni. Natomiast pewne abecadło piłkarskie powtarza się w tych trzech odmianach. Od małego ciągnęło mnie do piłki i takie jest moje życie. Różnicy więc generalnie nie ma.

SportoweBeskidy.pl: Występował pan długie lata w futbolowej ekstraklasie. Jaki okres pamięta pan szczególnie z tego okresu? A.K.: Najlepszy okres dotyczy na pewno tych klubów z tradycjami. Wymieniłbym tu oczywiście chorzowski Ruch na pierwszym miejscu, bo przy tym klubie można powiedzieć jest moje serce. Poza tym Lech Poznań czy Widzew Łódź to kluby, w których grało mi się dobrze. Byli tam wspaniali kibice, atmosfera, cała otoczka, tradycja, wszystkie znamienite nazwiska, które przez klub przewinęły się przede mną i później. Tak zamknąłbym wątek dużym skrótem.

SportoweBeskidy.pl: Piłkarska ekstraklasa kiedyś a dziś? A.K.: Powiem w ten sposób – dziś ekstraklasa od strony organizacyjnej, medialnej, a także związanej ze stadionami, na których rozgrywane są mecze, to inna bajka. Aż żal się robi człowiekowi, że nie można wybiec na stadion w Poznaniu czy Wrocławiu. Wtedy we wspomnianych aspektach wyglądało to jednak gorzej. Natomiast jeśli chodzi o stronę sportową, to powiem delikatnie, że w tamtych czasach liga była dużo mocniejsza i trudniej było przebić się do ekstraklasy, później zadomowić w niej czy wybić się jeszcze wyżej. Jestem przekonany, że dziś trafić na ten najwyższy szczebel naszych rozgrywek jest łatwiej.

kryger_adam7

SportoweBeskidy.pl: Adam Kryger w beskidzkim sporcie... Sokół Zabrzeg to pana pierwsza praca w tym regionie. A.K.: Pierwsze styczności miały miejsce, gdy przyjeżdżałem tutaj jako rywal w barwach Cleareksu Chorzów czy Hurtapu Łęczyca. Tak de facto początki rzeczywiście nastąpiły w Zabrzegu, gdzie byłem grającym trenerem przez cztery lata. Występowali u mnie m.in. Andrzej Szłapa czy Krzysiek Koczur, a więc obecni zawodnicy drużyn Rekordu. Poznałem wówczas środowisko, środowisko poznało mnie. Z panem Januszem Szymurą jesteśmy w bardzo dobrych kontaktach i nie ukrywam, że to drugie podejście. Tak to można nazwać w żargonie, bo już wcześniej padła propozycja objęcia Rekordu. Z takich czy innych przyczyn nie doszło to do skutku. Teraz prezes Szymura zatelefonował do mnie, doszliśmy do konsensusu i... jestem.

SportoweBeskidy.pl: Rekord to wyzwanie, nagroda? Jak pan się na to zapatruje? A.K.: Jeżeli chodzi o pracę i organizację, to naprawdę jest to przyjemność i życzyłbym zawodnikom czy innym trenerom takich warunków w innych miejscach w Polsce. Aczkolwiek to niełatwe, bo jeśli patrzeć na bazę sportową – hotel, halę, różne rodzaje boisk – Rekord wyrasta na taki numer jeden w skali kraju! Jest tu wszystko super, włącznie ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego, którą tutaj mamy. Od strony sportowej nadszedł czas sprawdzenia się drużyny czy stać ją na zdobycie w tym składzie mistrzostwa Polski. Podejrzewam, że jeśli w tym sezonie nam się nie uda o mistrzostwo powalczyć, to w tym składzie Rekord tego nie osiągnie. A dla mnie to powrót do piłki halowej. Zarazem forma sprawdzenia czy nadaje się, czy może uciekające latka zrobiły swoje.

SportoweBeskidy.pl: Jak po pierwszych treningach ocenia pan drużynę? A.K.: Kadra znacząco się nie zmieniła i to samo dotyczy jednakowo zawodników, jak i sztabu trenerskiego. Wszyscy chłopcy zostali, a dołączył do nas Rafał Franz. I z tego się cieszę. Jedyne co nam pozostaje to praca i koncentracja. Moje motto na ten sezon to trzy razy „D” – dyscyplina, dialog i determinacja. Jeżeli w tych trzech słowach kluczowych wszyscy się zamkniemy i damy radę, to bez względu czy mistrzostwo zdobędziemy, czy też nie, ja będę szczęśliwy i pogratuluję przeciwnikom. Sobie i drużynie nie będę miał wówczas nic do zarzucenia. Realizacja trzech, w mojej opinii, gwarantuje nam w 99 procentach mistrzostwo Polski.

SportoweBeskidy.pl: Nie żałuje pan, że jest dziś w Rekordzie, a nie w ekstraklasie. Po karierze piłkarskiej wielu zawodników staje się „z automatu” szkoleniowcami w znanych klubach... A.K.: Absolutnie nie żałuję. W trakcie swojej kariery, jak to się mówi, z niejednego pieca chleb jadłem, w niejednym mieście przebywałem na stałe i wielu ludzi w całym kraju miałem przyjemność poznać. Bez względu na to czy potwierdzę swoje kwalifikacje, a zespół osiągnie sukces, nigdy pan ode mnie nie usłyszy, że żałuję podjęcia się pracy w Rekordzie.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. A.K.: Dziękuję.