– Nie mogliśmy się zupełnie przystosować do tego boiska. W poprzednich meczach, które przegrywaliśmy wyglądaliśmy dobrze, a nawet bardzo dobrze pod względem piłkarskim. Teraz gry nie było prawie wcale – komentuje Dariusz Owczarczyk, trener Spójni, która nie zdołała dotrzymać kroku gospodarzom.

Soła przeważała w premierowej odsłonie, kilkukrotnie groźnie szarżując z wykorzystaniem skrzydeł. Gola doczekała się w 34. minucie. W następstwie rzutu rożnego futbolówkę do własnej bramki posłał niefortunnie głową Arkadiusz Brachaczek. Tuż przed pauzą Daniel Lach uderzył w kierunku „świątyni” Spójni, piłka odbiła się od nóg Sebastiana Nowaka, po czym ku rozpaczy pechowych gości zatrzepotała w siatce.

Wyraźnie zdeprymowani zebrzydowiczanie mogli ponieść dotkliwe straty na wstępie rewanżowej części spotkania. W sytuacji sam na sam błędną okazała się decyzja Filipa Balcarka o lobowaniu golkipera Spójni, niezłą szansę zaprzepaścił także Marcin Lach, a próbę Mateusza Balcarka z 25. metrów doskonale sparował Radosław Kalisz. – Mieliśmy sporo sytuacji i nie możemy być zadowoleni z faktu ich marnowania. Zamiast „zamknąć” mecz zanim upłynęła jego godzina, niemal do samego końca musieliśmy zachować czujność – zauważa Sebastian Gierat, trener rajczan.

Słowom tym trudno zaprzeczyć, bo goście z Zebrzydowic mogli o gola kontaktowego się pokusić. Najbliżej szczęścia był Grzegorz Kopiec, który z rzutu wolnego huknął w poprzeczkę. W końcówce ostatecznie przyjezdni skapitulowali. Prawą flanką rajd wykonał Szymon Zawada, a z jego dogrania skorzystał Jakub Szatanik. – Cieszą punkty, powrót do gry kontuzjowanych zawodników, ale też to, że po raz 3. z rzędu nie daliśmy sobie strzelić gola – dopowiada Gierat.