Gospodarze stosunkowo długo utrzymywali rezultat dla siebie korzystny. Fakt, że do 35. minuty gole nie padły był jednak w znacznym stopniu „zasługą” mało imponującej skuteczności faworyta. Precyzji w dogodnych sytuacjach brakowało m.in. Krystianowi Patroniowi i Michałowi Gackowi, zaś strzały z dystansu Kacpra Mielnikiewicza z najwyższym trudem wychwytywał bramkarz Soły. W przywołanej minucie defensywa a-klasowicza wreszcie poległa. Próba Macieja Kosmatego została przez golkipera zastopowana, lecz dobitka Wojciecha Wilczka z kilku metrów przyniosła efekt optymalny.
 



Swoje goście z Bestwiny w znacząco zmienionym zestawieniu personalnym czynili po zmianie stron. W 60. minucie w roli asystenta pokazał się Szymon Skęczek, powtórnie w gronie strzelców pojawiło się nazwisko Wilczek. Napastnik LKS-u koledze z zespołu zrewanżował się w 68. minucie, jego dogranie ze skrzydła znalazło finalizację. Przy stanie 3:0 kobierniczanie nie mogli myśleć już realnie o przechyleniu szali awansu na swą korzyść. Co więcej, podopieczni trenera Sławomira Szymali potwierdzili dominację w 80. minucie. Mocnym uderzeniem ponad rękami bramkarza o gola pokusił się Krystian Makowski.

– Graliśmy z rywalem niżej notowanym, więc musieliśmy po prostu skorzystać z piłkarskiej jakości. Ta była po naszej stronie, swoje zatem wykonaliśmy – kwituje szkoleniowiec IV-ligowca.