Przegraną w pierwszym meczu będzinianie zamierzali wykasować z pamięci domowym rewanżem i z początku to im się udawało. Szybko osiągnęli przewagę, która oscylowała wokół 2-3 punktów, by po bloku Łukasza Swodczyka na Tomaszu Piotrowskim zbudować pokaźny już zapas 19:15. Kiedy do gry na poważnie włączył się Jake Hanes goście wyrównali wynik po jego zagrywce na 22:22, by niebawem zupełnie zatracić skuteczność.

Niemal w całości pod dyktando BBTS-u przebiegł set drugi. Ważne jego momenty to m.in. akcje środkowego Mateusza Zawalskiego – punktowy serwis na 6:3, atak na 18:15 i wreszcie „czapa” dająca zaliczkę 24:21. Ważne „oczka” zapewniała również bielskiej drużynie Bartosz Pietruczuk, który też wykonał ostatni atak w niniejszej odsłonie.
 



Kolejna partia okazała się de facto tą kluczową. Przy kolejnym świetnym serwisie Hanesa przyjezdni wypracowali przewagę 14:9, a blok Zawalskiego na Mateuszu Kańczoku jeszcze ten dystans powiększył do stanu 18:12. Wkrótce podopieczni Harry Brokkinga prowadzili już 23:17, by... stracić w okamgnieniu kontrolę nad setem. Paweł Gryc, Hanes oraz Pietruczuk nadziewali się na szczelne bloki zawodników MKS-u, w szczególności zaś Swodczyka. W porę Pietruczuk przełamał się, a za moment nadzieje ambitnych gospodarzy rozwiał błąd w ataku Wiktora Musiała. Animuszu będzinianom starczyło wówczas mniej więcej do połowy seta numer 4. Gdy w polu serwisowym przebywał Jarosław Macionczyk ekipa znad Białej odskoczyła na 19:17, a mając oparcie w osobie niezawodnego Hanesa triumfowali 25:20.

I jeśli łupem BBTS-u, "bitego" faworyta rozgrywek I-ligowych przed ich rozpoczęciem, padnie również niedzielny mecz w hali pod Dębowcem, to w nowym sezonie przyjdzie drużynie rywalizować z najlepszymi w kraju.

MKS Będzin – BBTS Bielsko-Biała 1:3 (25:22, 22:25, 23:25, 20:25)

BBTS: Macionczyk, Pietruczuk, Piotrowski, Hanes, Zawalski, Hunek, Fijałek (libero) oraz Ledwoń (libero), Gryc, Gil, Kapelus, Oniszk
Trener: Brokking