SportoweBeskidy.pl: W sezonie 2009/2010 Podbeskidzie walczyło o utrzymanie w I lidze. Wszystko wskazuje na to, że historia może się powtórzyć… 

Bartłomiej Konieczny: Pamiętam ten sezon. Przeżywaliśmy ciężkie chwile, jako drużyna. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, ale traciliśmy bardzo głupie i niefrasobliwe bramki. Często po błędach golkipera (śmiech). Nie ma co mieć jednak do niego żalu, finalnie ten zimny prysznic przyczynił się do tego, że sezon później awansowaliśmy do ekstraklasy. 

 

SportoweBeskidy.pl: Czy widzisz jakąś analogię między tamtym sezonem, a obecnym?

B.K.: W pewnym momencie wydawało się, że polityka klubu podąża w dobrą stronę. Była chęć stawiania na młodych, był Willmann, Bernard, bracia Bierońscy... Ktoś powie, że może oni nie mają wystarczająco jakości. A kto teraz ma w drużynie Podbeskidzia? Fochy Michała Janoty aż kłują w oczy. Popełnia błędy, a później ma pretensje do wszystkich wokół, a nie do siebie. Niestety, te założenia, które chwaliłem, nie poszły w parze z rzeczywistością. Zaczęły się niezrozumiałe transfery Chorwatów, Nigeryjczyków... 

 

U nas jednak po tym słabym sezonie utrzymał się trzon charakternych zawodników, których teraz nie ma za bardzo w Podbeskidziu. Nie byliśmy już wówczas młodzi, mieliśmy po 28 czy 29 lat. Zostali wymienieni piłkarze z wysokim ego i to dało efekt w postaci sukcesu. 


SportoweBeskidy.pl: Co czujesz dziś, gdy oglądasz zespół Podbeskidzia? 

B.K.: Widzę przede wszystkim bałagan. Widzę chaos i plan, który nie jest realizowany. Widać to na przykładzie braci Stryjewskich, którzy grają ogony zamiast ogrywać się na poziomie I ligi. Nie mówię już o wychowankach, poza Mikołajewskim. Mamy w Podbeskidziu dwóch bramkarzy i jeden jest słabszy od drugiego. Wspomniany Janota wykazuje jakąś frustrację, może jest ona spowodowana tym co się dzieje w klubie? Nie wiem, ale kapitan powinien wziąć piłkę i zapierdzielać, a nie machać rękoma, gdzie idzie kontra po jego stracie. Chaos -taka jest niestety rzeczywistość. 


SportoweBeskidy.pl: Sławomir Cienciała i Marek Sokołowski tworzą pion sportowy w klubie, lecz nie brakuje głosów krytyki w ich stronę za minione okienko transferowe… 

B.K.: Jestem pewien, że oni chcą jak najlepiej. To "Górale" z krwi i kości. Pytanie jednak, jakie mają możliwości o decydowaniu? Czy przeprowadzili wzmocnienia, jakie chcieli, czy ktoś to zblokował? Podbeskidzie było marką w I lidze i zawodnicy tu chętnie chcieli przychodzić. Po ostatnich wynikach i atmosferze wokół klubu może się to zimą zmienić... 


SportoweBeskidy.pl: W licznych komentarzach, na forach, kibice domagają się zwolnienia Grzegorza Mokrego. Ty również zaliczasz się do grona entuzjastów tego pomysłu? 

B.K.: Nie jestem dyrektorem ani prezesem, aby decydować o zwolnieniu trenera. Trzeba jednak sobie zadać pytanie, jaki cel przyświecał trenerowi przed sezonem. Gra o utrzymanie i stawianie na młodzież? Tego nie ma. Gra o awans i nie stawiamy na młodych? Tego również... 

 

Trener Mokry ma swój warsztat, jak każdy trener z licencją UEFA PRO. Tu jednak chodzi o charyzmę. Nie widać w nim sportowe złości. Coś na zasadzie "wszystko super", "fajnie gracie, to dopiero początek sezonu". Nie ma takiej werwy z ławki, a przynajmniej tego nie widać z boku. Jego decyzje również są czasem niezrozumiałe. Rzucę "kamyczek" do ostatniego meczu ze Stalą. Wprowadzony został w końcówce Ziółkowski, co było dla mnie karygodnym błędem. On nie przyśpieszył gry, a wręcz przeciwnie. Nie ściągałbym również Lionela Abate, bo to obecnie najbardziej agresywny zawodnik, który najbardziej chce. 


SportoweBeskidy.pl: Sporo również mówi się o zmianach właścicielskich w klubie. Podbeskidzie ma przejąć portugalski podmiot. Jesteś za takim scenariuszem?

B.K.: Sceptycznie podchodzę do tych informacji. Już kiedyś Wisłę Kraków przejmował tajemniczy Vanna Ly. Wiem, że chodzi tu o firmę powiązaną z agencja menadżerską i rozmowy są na zaawansowanym poziomie. Czy po ewentualnych zmianach będzie się liczyć dobro klubu, a nie interesy? Polemizowałbym. Wówczas już w ogóle nie będzie chęci "produkowania" młodych zawodników, a ściągany będzie trzeci czy czwarty sort Portugalczyków lub Hiszpanów. Gdyby Podbeskidzie potrafiło zarobić na swoich młodych zawodnikach, być może nie byłoby tego tematu. Był temat sprzedaży Konrada Sierackiego, który upadł. Tak samo Jakuba Bierońskiego, który ostatecznie poszedł do GKS-u Tychy. Bartek Bieroński ostatnio zagrał w Zabrzegu w rezerwach LKS-u Goczałkowice-Zdrój, a debiutował z Widzewem, gdy na trybunach było 18 tysięcy widzów. To są właśnie konsekwencje tego chaosu i braku plany, który planuje w klubie. 

 

SportoweBeskidy.pl: W ostatnich tygodniach przez środowisko pilkarskie przeszła debata, że w reprezentacji Polski nie ma lidera z prawdziwego zdarzenie. Czy podobna sytuacja ma miejsce w Podbeskidziu? 

B.K.: Mimo wszystko takim liderem ma być Michał Janota, bo to piłkarz wysokiej klasy, ale powinien inaczej pokazywać swój charakter. Tutaj mam do niego dużo pretensji. Ja również nie jestem z Bielska, tak samo jak Zajac, Dancik, Kołodziej, a mimo to przesiąkliśmy tym góralskim klimatem. Oddawaliśmy serce za klub, a później osiedliliśmy się w tym mieście. Jest w drużynie też bielszczanin, Daniel Mikołajewski. Wielu narzeka na niego, ale to jeden z lepszych obrońców w Podbeskidziu. Popełnia błędy, ale problem jest w tym, że "naszym" się ich nie wybacza, a obcokrajowcom już tak. 

 

SportoweBeskidy.pl: Co porabia Bartłomiej Konieczny na sportowej emeryturze?

B.K.: Raczej czego nie robi (śmiech). Grafik w każdy dzień mam raczej zapełniony. Prowadzę swoją szkółkę piłkarską - Football4pro. To bardzo wdzięczna praca, która daje radość dzieciakom i jest to fajne uczucie. Jestem współwłaścicielem Bistro oraz właścicielem agencji menadżerskiej Golden Eye Football Management. Cieszę się, że FIFA wprowadziła regulacje w chorym świecie menadżerskim, co pozwoli normalnie pracować, bez przekupstw. Ciągnie mnie też cały czas do pracy w klubie, bo chciałbym być częścią jakiegoś sukcesu, a te zawsze nadejdą, gdy wykonuje się dobrą pracę. 

 

SportoweBeskidy.pl: Masz tu na myśli Podbeskidzie?

B.K.: Tak, przede wszystkim Podbeskidzie. Tu przyjechałem w 2008 roku i skończyłem w 2015. Serce cały czas bije dla tego klubu, choćby nie wiadomo jak cierpiało i krwawiło. 

 

SportoweBeskidy.pl: Na koniec, wracając do pierwszego pytania. Zakładasz w ogóle scenariusz, w którym Podbeskidzie spada do II ligi?

B.K.: Taki scenariusz należy rozpatrywać, że Rekord awansuje do II ligi, a Podbeskidzie spadnie. Miasto będzie musiało wówczas utrzymać dwa kluby, patrząc przychylnie tak samo na jednych, jak i drugich. A to może być trudne dla Podbeskidzia, które nie może sobie pozwolić na czekanie na cuda z Portugalii. Sezon ucieka, punkty uciekają. To nie jest dopiero 1/3 sezonu. To już jest 1/3 sezonu! Każda strata powoduje większy marazm. 

 

Finalnie jednak Rekordowi życzę awansu, a Podbeskidziu utrzymania. Musi się jednak w klubie zmienić polityka. Pracownicy i zarząd musi mieć większą decyzyjność. Jeśli do tego nie dojdzie, taki scenariusz, jak ten wspomniany, może się ziścić...