Piotr Porębski: Na początek chciałbym wrócić do przeszłości i Twojego ostatniego pojedynku na gali Celtic Gladiator. Jak z perspektywy czasu wspominasz to wydarzenie? W końcu, jakby nie było, był to Twój pierwszy zawodowy pojedynek na zawodowych ringach.

Paweł Szumlas:
Z pewnością było to dla mnie świetne i ciekawe przeżycie – tym bardziej, że do tego debiutu wskoczyłem właściwie w ostatniej chwili. O ile dobrze pamiętam, na dwa tygodnie przed galą ktoś wypadł z listy walk i trener zaproponował mi, bym wskoczył w to miejsce. Od razu się zgodziłem i zabrałem się za przygotowanie odpowiedniej wagi. Szczególnie istotny był jednak dla mnie fakt, że sama gala odbyła się w Bielsku-Białej, dzięki czemu moja rodzina czy przyjaciele mogli zobaczyć mnie na żywo w akcji. Do tej pory walczyłem bowiem poza granicami miasta i dojazd na te pojedynki był dość utrudniony. Sama gala była natomiast zorganizowana bardzo profesjonalnie i co cieszy, pojawiło się na niej sporo kibiców, dzięki czemu dostaliśmy sporego motywacyjnego „kopa”. Super, że Celtic ponownie wraca do Bielska i będę miał okazję pokazać się przed właściwie własną publicznością.

Najważniejsze, że przed publicznością, bo pewnie z kilka miesięcy temu byłoby to właściwie nie do pomyślenia.

P.S:
Zdecydowanie i uważam, że ludzie potrzebują obecnie tego typu wydarzeń, bo na pewno są już głodni jakiejkolwiek rozrywki. Mam nadzieję, że dzięki temu na tej gali pojawi się jeszcze więcej fanów niż ostatnio. Oczywiście z zachowaniem wszystkich reżimów sanitarnych. Niestety, ale z powodu pandemii natrafiliśmy na sporo przeszkód, związanych choćby z odwoływaniem poszczególnych eventów. Może dzięki temu zawodnicy będą jeszcze lepiej przygotowani oraz zmotywowani, a same walki będą bardziej widowiskowe od tego, czego można było się spodziewać. Zdecydowanie jestem dobrej myśli.

Podobne słowa słyszałem w przypadku Tomasza Garguli, więc chciałbym usłyszeć potwierdzenie również od Ciebie, że 26 czerwca w klatce będą „leciały iskry”.

P.S:
Oczywiście, można się spodziewać sporych fajerwerków. Nikt się przed nikim nie położy i na pewno każdy da z siebie podczas walki sto procent. Emocji zdecydowanie nie zabraknie i liczę na to, że kibice będą także zadowoleni z wysokiego poziomu sportowego. W tym miejscu chciałbym serdecznie zachęcić do oglądania i śledzenia gali, bo z pewnością będzie wiele się działo. Szykuje się ciekawy event z zaciętymi walkami, także jeszcze raz zapraszam 26 czerwca do Hali pod Dębowcem.



 

Na ostatniej gali efektownie znokautowałeś Daniela Roibu, a teraz czas na pojedynek z Mateuszem Grzelcem. Da się w jakiś sposób, choćby pod kątem stylu walki, porównać tych przeciwników? Dokonywałeś już szczegółowej analizy na tym polu?

P.S:
Tak, aczkolwiek było to o tyle utrudnione, że mój przeciwnik miał blisko 3-letnią przerwę od walk i ciężko stwierdzić, na ile w tym czasie się rozwinął. Dlatego jest to dla mnie w pewnym sensie jedna wielka niewiadomą. O sobie mogę powiedzieć, że jestem przekrojowym zawodnikiem i jestem w stanie walczyć w każdej płaszczyźnie. Co zatem będzie chciał zaproponować mój przeciwnik, będę na to gotowy. A jeśli chodzi o mój ostatni pojedynek w Bielsku, to poniekąd również była spora niewiadoma, ale może to i dobrze. Potrafię się dostosować do okoliczności i zawsze mam ułożony plan na daną walkę, ale tak, jak wtedy, tak i teraz wszystko zweryfikuje klatka.

O Mateuszu zwykło się mówić, że jest zawodnikiem, starającym się wchodzić w pojedynki z wysokiego „C". Więc kto wie, może przewalczenie pełnego dystansu będzie w tym wypadku kluczem.

P.S:
Ja ze swojej strony mogę obiecać, że będę fizycznie oraz kondycyjnie gotowy na trzy rundy, w pełnym tempie. Sił i energii na pewno mi nie zabraknie – tym bardziej, że będę miał przy sobie ogromną grupę osób, która będzie mnie dopingować. To mnie wyjątkowo napędza.

Ale satysfakcja jest chyba o tyle spora, bo wspominałeś już o problemach ze znalezieniem odpowiedniego przeciwnika. Głód walki jest pewnie w Twoim przypadku już naprawdę spory.

P.S:
Zdecydowanie jestem zawodnikiem, który chciałby toczyć mniej więcej 4 pojedynki w roku. Niestety, ale w tym wypadku faktycznie pojawia się problem z doborem przeciwników. I choć uważam się za dobrego zawodnika, dysponującego mocnym uderzeniem, czuję się w pewnym sensie pomijany. W przypadku wielu gal rywale dla danych fighterów są bowiem dobierani w taki sposób, by mieli oni większą szansę na wygraną. Lubię wychodzić do walki z ciężkimi rywalami, jednak oni często pochodzą do tego na zasadzie, że niekoniecznie taki pojedynek może im się opłacić. W końcu mój rekord nie jest jeszcze specjalnie duży, więc oni mogą traktować taką walkę jako nic niewnoszącą do swoich karier.
Jestem zdania, że mogę się bić z każdym – tylko dajcie miejsce oraz dokładny termin! Z Mateuszem początkowo umówiliśmy się na walkę w limicie wagowym do 66 kilogramów, ale w którymś momencie napisał do mnie wiadomość, że ostatecznie nie będzie w stanie się w nim zmieścić. Wtedy od razu zaproponowałem mu przenosiny do kategorii lekkiej, czyli do 70 kg. Będzie to zatem dla mnie nowe doświadczenie, ale może akurat wyjdzie ono na plus. Na pewno traktuję to jako małe wyzwanie – na razie jestem wyższy od swojego przeciwnika i okaże się, gdy staniemy ze sobą na ważeniu, czy będę od niego także większy.