
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Beniaminek zaczął i skończył, ale...
Według teoretycznych rozważań zespół z Bestwiny miał stosunkowo łatwo uporać się z rywalem z Kończyc Małych.
Pod dyktando gospodarzy spotkanie toczyło się od pierwszych minut, ale z optycznej przewagi wynikało niewiele. A gdy pod bramką LKS-u Bestwina pojawili się piłkarze beniaminka... padł gol otwierający rezultat. Łukasz Worek asystował, a Tomasz Wenglorz pokonał Adriana Granatowskiego ku sporemu zdumieniu miejscowych.
W przerwie bestwinianie zmobilizowali się na tyle, że częstsze posiadanie piłki przełożyli na wyborne szanse bramkowe. W 52. minucie wreszcie „świątynia” ekipy z Kończyc Małych została „odczarowana”. W zamieszaniu do siatki trafił skrzydłowy Dawid Gleindek. 10. minut później było już 2:1 dla faworyta, a to za sprawą udanego strzału prawą nogą Szymona Święsa, dającego doskonałą zmianę po pauzie. – Uszło z nas ciśnienie przy stracie tej bramki, zaczynało też brakować sił. Jakość była poza tym po stronie przeciwnika – opowiada trener gości Piotr Szwajlik.
Faworyzowany zespół z Bestwiny potrafił dobić rywala, czyniąc to jednak dopiero w 87. minucie gry. Patryk Wentland wyłożył piłkę Święsowi, który do „pustaka” dopełnił formalności. Niebawem wynik powinien być wyższy na rzecz podopiecznych Sławomira Szymali. Święs zrewanżował się Wentlandowi, który z 5. metra huknął wysoko ponad poprzeczką. Ponadto, odnotować warto samotny rajd Konrada Kowaliczka od połowy boiska i... finalny brak strzału. Z kolei słupek stanął na przeszkodzie zamykającemu akcję Michałowi Gackowi. Beniaminek w doliczonym fragmencie meczu zawitał nieoczekiwanie w oblicze bramki bestwińskiej drużyny i po strzale Andrzeja Papieroka, obsłużonego przez Remigiusza Gołkę, skorygował wynik.
W przerwie bestwinianie zmobilizowali się na tyle, że częstsze posiadanie piłki przełożyli na wyborne szanse bramkowe. W 52. minucie wreszcie „świątynia” ekipy z Kończyc Małych została „odczarowana”. W zamieszaniu do siatki trafił skrzydłowy Dawid Gleindek. 10. minut później było już 2:1 dla faworyta, a to za sprawą udanego strzału prawą nogą Szymona Święsa, dającego doskonałą zmianę po pauzie. – Uszło z nas ciśnienie przy stracie tej bramki, zaczynało też brakować sił. Jakość była poza tym po stronie przeciwnika – opowiada trener gości Piotr Szwajlik.
Faworyzowany zespół z Bestwiny potrafił dobić rywala, czyniąc to jednak dopiero w 87. minucie gry. Patryk Wentland wyłożył piłkę Święsowi, który do „pustaka” dopełnił formalności. Niebawem wynik powinien być wyższy na rzecz podopiecznych Sławomira Szymali. Święs zrewanżował się Wentlandowi, który z 5. metra huknął wysoko ponad poprzeczką. Ponadto, odnotować warto samotny rajd Konrada Kowaliczka od połowy boiska i... finalny brak strzału. Z kolei słupek stanął na przeszkodzie zamykającemu akcję Michałowi Gackowi. Beniaminek w doliczonym fragmencie meczu zawitał nieoczekiwanie w oblicze bramki bestwińskiej drużyny i po strzale Andrzeja Papieroka, obsłużonego przez Remigiusza Gołkę, skorygował wynik.