
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Bez kompromisów, za to z błędami
Rundę poniżej oczekiwań i potencjału zaliczył LKS '99 Pruchna, który na dobre zakotwiczył w grupie spadkowej „okręgówki”.
Niechlubny rekord
Jesień LKS-u '99 zapamiętana została w głównej mierze przez pryzmat najwyższych rozmiarów klęski. Początkiem sierpnia, a więc niemal na samym wstępie sezonu, podopieczni Tomasza Wróbla zostali zdemolowani przez Beskid w Skoczowie. Wynik tego meczu to – przypomnijmy – 12:0 dla faworyta. I tylko częściowo rezultat taki tłumaczy ledwie 11-osobowa kadra gości na to spotkanie, czy też obecność na murawie... obu bramkarzy.
Właśnie ten pokaźny bagaż bramek straconych sprawił, że jesienią ekipa z Pruchnej straciła aż 61 goli – najwięcej z grona wszystkich ligowców w grupie A. – Nasza gra w defensywie to spore rozczarowanie. Traciliśmy bardzo dużo goli, co wymaga znaczącej poprawy – opisuje Marcin Wysiński, jeden z najjaśniejszych punktów zespołu.
Brak kadrowe i... punktowe
Niedostateczna stabilizacja personalna mocno dała się we znaki drużynie z Pruchnej w toku minionej rundy. – Przede wszystkim przez pandemię nasz skład z meczu na mecz wyglądał inaczej. Powodowało to głupie straty na boisku, które rywale w większości wykorzystywali. Z frekwencją na treningach też nie było za ciekawie – przyznaje pomocnik LKS-u '99.
Na koncie reprezentanta skoczowskiego podokręgu znalazło się finalnie 15 „oczek”. Przy aż 13 odniesionych porażkach bilans 5 zwycięstw wcale imponująco się nie kształtuje. – Osobiście przyznam, że trochę się zawiodłem. Liczyłem na parę wygranych spotkań więcej. Nie udało się to, ale ostatnie zwycięstwo w starciu z ekipą z Pogórza daje nadzieję – uważa Wysiński.
Z nową „miotłą”
Przed przywołaną potyczką w Pruchnej oficjalnie zmienił się szkoleniowiec. Rozstającego się z klubem trenera Wróbla „zluzował” z iście piorunującym skutkiem Adam Śmigielski. – Mamy nadzieję, że ta zmiana wpłynie pozytywnie na zaangażowanie, a co za tym idzie dobrą pracę w okresie zimowym – mówi nasz rozmówca.
Sami futboliści LKS-u '99 nie ukrywają, że możliwości w drużynie drzemią, a w niektórych potyczkach było to widoczne. – Pamiętam szczególnie konfrontację z WSS Wisła. Po kwadransie przegrywaliśmy 0:2, ale zdołaliśmy się podnieść i jeszcze przed przerwą byliśmy górą, by ostatecznie zgarnąć cenne punkty – wspomina Wysiński.
Jesień LKS-u '99 zapamiętana została w głównej mierze przez pryzmat najwyższych rozmiarów klęski. Początkiem sierpnia, a więc niemal na samym wstępie sezonu, podopieczni Tomasza Wróbla zostali zdemolowani przez Beskid w Skoczowie. Wynik tego meczu to – przypomnijmy – 12:0 dla faworyta. I tylko częściowo rezultat taki tłumaczy ledwie 11-osobowa kadra gości na to spotkanie, czy też obecność na murawie... obu bramkarzy.
Właśnie ten pokaźny bagaż bramek straconych sprawił, że jesienią ekipa z Pruchnej straciła aż 61 goli – najwięcej z grona wszystkich ligowców w grupie A. – Nasza gra w defensywie to spore rozczarowanie. Traciliśmy bardzo dużo goli, co wymaga znaczącej poprawy – opisuje Marcin Wysiński, jeden z najjaśniejszych punktów zespołu.
Brak kadrowe i... punktowe
Niedostateczna stabilizacja personalna mocno dała się we znaki drużynie z Pruchnej w toku minionej rundy. – Przede wszystkim przez pandemię nasz skład z meczu na mecz wyglądał inaczej. Powodowało to głupie straty na boisku, które rywale w większości wykorzystywali. Z frekwencją na treningach też nie było za ciekawie – przyznaje pomocnik LKS-u '99.
Na koncie reprezentanta skoczowskiego podokręgu znalazło się finalnie 15 „oczek”. Przy aż 13 odniesionych porażkach bilans 5 zwycięstw wcale imponująco się nie kształtuje. – Osobiście przyznam, że trochę się zawiodłem. Liczyłem na parę wygranych spotkań więcej. Nie udało się to, ale ostatnie zwycięstwo w starciu z ekipą z Pogórza daje nadzieję – uważa Wysiński.
Z nową „miotłą”
Przed przywołaną potyczką w Pruchnej oficjalnie zmienił się szkoleniowiec. Rozstającego się z klubem trenera Wróbla „zluzował” z iście piorunującym skutkiem Adam Śmigielski. – Mamy nadzieję, że ta zmiana wpłynie pozytywnie na zaangażowanie, a co za tym idzie dobrą pracę w okresie zimowym – mówi nasz rozmówca.
Sami futboliści LKS-u '99 nie ukrywają, że możliwości w drużynie drzemią, a w niektórych potyczkach było to widoczne. – Pamiętam szczególnie konfrontację z WSS Wisła. Po kwadransie przegrywaliśmy 0:2, ale zdołaliśmy się podnieść i jeszcze przed przerwą byliśmy górą, by ostatecznie zgarnąć cenne punkty – wspomina Wysiński.