Wciąż na premierowy punkt w sezonie czekają piłkarze Spójni Landek. Przełamania nie było bowiem w niedzielne popołudnie.

spojnia unia

Po porażce w Mikołowie w zespole Landeka panowała sportowa złość, bo punkty były w zasięgu beniaminka IV ligi. Przysłowie „do trzech razy sztuka” miało sprawdzić się w niedzielnym starciu z Unią Racibórz. Do tego było jednak daleko. Piłkarze Spójni wciąż rażą nieskutecznością, co więcej sami mają kłopoty z atakami rywali. Z raciborską Unią przegrywali już do przerwy po trafieniu Kamila Knury, który wyprzedził Macieja Genca i w sytuacji sam na sam nie dał szans Szymonowi Korzusowi. W tym fragmencie gospodarze o trafienie mogli pokusić się właściwie tylko przy próbie Macieja Jędrzejko. Z kilku metrów napastnik Spójni uderzył wprost w golkipera raciborzan. A do szatni to Unia powinna mieć na koncie dwa gole. Tuż przed gwizdkiem arbitra Korzus obronił niebezpieczny strzał, dobitka niemal do „pustaka” ostemplowała słupek. Niewiele w przebiegu wydarzeń zmieniło się po zmianie stron. Gospodarze swoich szans szukali przy stałych fragmentach, jednak więcej pracy miał golkiper Spójni. Warto przywołać na potwierdzenie atomowe uderzenie z okolicy 18 metra Jarosława Rachwalskiego z 54. minuty, które zmierzało pod poprzeczkę bramki beskidzkiego czwartoligowca. W końcówce Spójnia nic do stracenia już nie miała. Miejscowi zaatakowali odważniej i zostali brutalnie skarceni. Finisz potyczki to druzgocące trzy gole dla Unii, która w pełni zasłużenie i w dobrym stylu udzieliła beniaminkowi srogiej lekcji.

– Bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. Chyba siedzi coś w naszych głowach i nie pozwala przełamać się. Musimy zacząć punktować, bo wpadniemy w poważny dołek – mówi niepocieszony Sławomir Białek, szkoleniowiec Spójni. Spójnia Landek - Unia Racibórz 0:4 (0:1)

Spójnia: Korzus - Lech, Genc, Szczepanik (46' Kubica), Kania, Gomółka (70' Włoch), A.Szwarc, Hałat, Stawicki, R.Folek (60' Szczyrbowski), M.Jędrzejko (55' Górniak) Trener: Białek