Górale ulegli wczoraj na własnym obiekcie Warcie Poznań. Po wyrównanym spotkaniu poznaniacy wygrali 2:1. Decydującego gola w końcówce spotkania strzelił urodzony w Żywcu Mateusz Kupczak.  - W takich sytuacjach zawsze jest się złym. Gdy nie potrafi się wygrać, trzeba chociaż utrzymać do końca remis. Nie mogę powiedzieć, że plan został zrealizowany. Było sporo entuzjazmu w ataku, choć głównie w drugiej połowie. Czasem brakowało w kluczowych momentach piłkarskiej jakości. Musimy się teraz dobrze przygotować do meczu z Wisłą Kraków - powiedział Krzysztof Brede
 
Szkoleniowiec Podbeskidzia szuka także przyczyny porażki swojej drużyny. - Warta bardzo zagęściła środek, potem jeszcze tę strefę wzmocnił kolejny wysoki zawodnik, Łukasz Trałka. My szukaliśmy akcji oskrzydlających i jedna z nich dała nam bramkę na 1:1. Po wyrównaniu zaczęliśmy grać agresywniej. Stworzyliśmy sytuacje, mój zespół chciał wygrać, szedł do przodu. Była poprzeczka Kamila Bilińskiego, czy pojedynek sam na sam Maksymiliana Sitka. Parliśmy naprzód, ale dostaliśmy gola po stałym fragmencie - podkreślił opiekun Górali. 
 
- Pierwsza połowa była niezbyt dobra w naszym wykonaniu. Po przerwie wychodzimy na boisko i szybko dostajemy gola na 0:1. Później zaczynamy grać lepiej, wyrównujemy i stwarzamy sobie sporo sytuacji na kolejne bramki. Niestety stały fragment dla Warty i to oni zamiast nas zdobyli zwycięskiego gola. Co tu więcej mówić o tym meczu - żeby wygrywać mecze musimy wykorzystywać to co sobie stwarzamy, a tego dziś nam zabrakło - zauważył natomiast Dmytro Bashlai, stoper Podbeskidzia, w rozmowie z klubową stroną. 

Relacja z meczu Podbeskidzie - Warta Poznań dostępna jest TUTAJ