- Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. Przeciwnik stwarzał sobie wiele sytuacji i tak naprawdę przy życiu utrzymał nas Patryk Kierlin. Nasz bramkarz zagrał fenomenalny mecz i zasłużył na ocenę "10" za to spotkanie - powiedział nam trener Spójni, Tomasz Kocerba. 

 

I trzeba oddać naszemu rozmówcy rację. Gra Spójni w pierwszej części nie była dobra. Landeczanie nie byli kreatywni w ofensywie, popełniali błędy przy konstruowaniu akcji. Rezerwy Podbeskidzia natomiast chciały to wykorzystać i miały sporą przewagę w pierwszej części. Bramka Michała Studnickiego z 29. minuty, kiedy to wykorzystał podanie od Bartosza Martosza to jednak tylko kropla w morzu sytuacji, które mieli bielszczanie. Wspomniany Kierlin dwoił się i troił, aby zapobiec utraty bramki i czynił to w sposób niezwykle efektywny, ale i efektowny, jak miało to miejsce w 40. minucie. Tylko golkiper Spójni wie, jakim sposobem zatrzymał w doskonałej sytuacji Martosza... 

 

Po przerwie wydawało się, że obraz meczu nie ulegnie zmianie. W początkowych minutach to nadal bielszczanie przeważali i byli groźni w ataku. Tym razem jednak Spójni na ratunek przyszło "aluminium" bramki. Inny obrót spraw zaczął mieć jednak miejsce w 57. minucie, kiedy to Igor Mencnarowski świetnie przymierzył z lewej nogi sprzed pola karnego. Gospodarze dzięki tej bramce uwierzyli, że mogą coś zdziałać w tym spotkaniu. I tak też się stało. W 66. minucie Bartłomiej Ślosarczyk głową pokonał bramkarza rezerw Podbeskidzia po wrzutce Patryka Czadera. Następnie Miłosz Misala wykorzystał sytuację sam na sam. Wynik meczu na 4:1 ustalił z kolei Wiktor Piejak, który został obsłużony dobrym podaniem przez Wojciecha Pisarka.