
Brazylijczykom deszcz niestraszny
W Leśnej gospodarze mieli okazję zrewanżować się Smrekowi za niedawną porażkę w Pucharze Polski. Jak się okazało kibice zgromadzeni na trybunach byli świadkami historycznego wydarzenia.
Stosunkowo długo nie zapowiadało się na to, że mecz skończy się pewnym zwycięstwem jednej z drużyn. Delikatną przewagę miała ekipa z Leśnej, czego dowodem była sytuacja Kajetana Lacha, który nie dał jednak swojej drużynie prowadzenie mimo dogodnej pozycji "oko w oko" z bramkarzem przyjezdnych. - Gdy obserwowałem przebieg meczu byłem w miarę spokojny o wynik. Kajtek Lach miał sytuację sam na sam, potem jego mocny strzał obronił bramkarz. Powinniśmy prowadzić do przerwy. Niestety, dostaliśmy bramkę „do szatni” – komentował Piotr Raczek, prezes LKS Leśna.
W ostatniej minucie pierwszej odsłony Marcin Pośpiech znakomicie "uruchomił" prostopadłym podaniem Riana Machado. Brazylijczyk w sytuacji sam na sam nie dał szans Radosławowi Pietrasikowi i to beniaminek prowadził 1:0. - W pierwszej połowie w naszej grze było dużo chaosu. Mecz był szarpany, nie mogliśmy odnaleźć swojego rytmu. Nie mogliśmy grać tego, co lubimy, czyli konstruować szybkich akcji opartych na grze kombinacyjnej - przyznał Piotr Jaroszek, trener gości.
Po zmianie stron obraz meczu zmienił się diametralnie. Futboliści Smreka przejęli inicjatywę, co udokumentowali trafieniem z 54. minuty. Z prawej strony na środek pola karnego zagrał Marcel Ormaniec, Machado opanował futbolówkę i zagrał ją wzdłuż linii do Deiversona Limy, który oddał płaski strzał w kierunku bramki. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. Ozdobą spotkania był natomiast gol numer 3 z 59. minuty. Machado zagrał półgórną piłkę do Limy ustawionego między obrońcami LKS-u. Brazylijczyk nie przyjmował piłki i z powietrza „nożycami” pokonał Pietrasika. Gospodarze próbowali odpowiedzieć przy sporych stratach, ale ich ofensywne zakusy nie znalazły drogi do bramki gości. Tym samym historyczne, pierwsze 3 punkty na poziomie „okręgówki” dla Smreka Ślemień stały się faktem.
- Pokazaliśmy w drugiej połowie to, co potrafimy. Myślę, że w innych warunkach, na suchej murawie stworzylibyśmy jeszcze więcej okazji. W ostatnich 10. minutach woda stała na murawie i nie można było już praktycznie grać w piłkę. Cieszę się z historycznych punktów - podsumował spotkanie szkoleniowiec Smreka. A fakt wyższości beniaminka podzielili pokonani. - Na drugą połowę wyszła zupełnie inna drużyna. Smrek był od nas lepszy w ciągu tych 45. minut, miał więcej okazji. Próbowaliśmy jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, ale nasze próby były niczym „łabędzi śpiew” - zakończył Raczek.