Bez cienia przesady stwierdzić należy, że tak blisko ogrania przeciwnika piłkarze z Goleszowa jeszcze w bieżących rozgrywkach nie byli. W komfortowej sytuacji znaleźli się po bramkowych zdobyczach z 10. i 21. minuty dzisiejszej rywalizacji. Wpierw z rzutu wolnego z okolic 25. metrów w poprzeczkę huknął Henryk Krzywoń, ale piłka odbiła się następnie od pleców golkipera Smreka, by zatrzepotać „w sieci”. Nieco później radości całej drużynie dostarczył Krzysztof Felis, którego próba zza „16” okazała się skuteczna.

Wyjątkowo gościnni na wstępie piłkarze ze Ślemienia rozkręcali się powoli, by po 2 kwadransach część strat nadrobić. Trafienie Marcin Pośpiech odnotował głową, optymalnie korzystając z dośrodkowania Filipa Bąka z prawego skrzydła. W innej podobnej sytuacji strzelec wspomnianego gola z 5. metrów chybił do niemal pustej bramki. Do gospodarzy należała za to inicjatywa w pełni, gdy drużyny zamieniły się stronami. Alves Mota zmarnował „setkę” po rajdzie od połowy boiska, ale w 80. minucie wątpliwości już nie pozostawił. O „fanta” dającego Smrekowi ciężko wywalczony punkt pokusił się w następstwie prostopadłego podania Breno Moury za linię obrony LKS-u.

– Mimo odrobienia straty 2 goli odczuwamy niedosyt. Brakowało nam dziś szczęścia, przespaliśmy też ewidentnie początkową fazę meczu – ocenia Piotr Jaroszek, szkoleniowiec Smreka. Odczucia mieszane towarzyszyły także outsiderowi. – Zagraliśmy różne połowy – w pierwszej potrafiliśmy przeważać, w drugiej głównie już się broniliśmy – mówi Dawid Janoszek, trener gości.