Wyłącznie zwycięstwo, wyczekiwane w Bielsku-Białej od startu sezonu, przedłużało jakiekolwiek nadzieje gospodyń, by na finiszu rozgrywek podjąć wyzwanie walki o uniknięcie degradacji. I tym razem jednak "rekordzistki" musiały obejść się smakiem, i tym razem też mogły czuć się takim obrotem spraw z kilku oczywistych względów rozczarowane.
 



Piłkarskich emocji i wrażeń dostarczyła druga odsłona spotkania, która nieco przykryła obraz bezbarwnej premierowej, okraszonej kilkoma niezbyt groźnymi atakami zawodniczek Rekordu i strzałem w poprzeczkę Darii Sokołowskiej. Po wznowieniu gry dobrą okazję, dodajmy z pomocą bielskiej defensywy, wypracowały piłkarki Sportisu, lecz Edyta Sobczyk fatalnie spudłowała niemalże do "pustaka". Podobnie było tuż przed upływem godziny rywalizacji, gdy szczęścia pod bramką bydgoską szukała Solomiia Kupiak. W 60. minucie oczekiwania podopiecznych Mateusza Żebrowskiego względem wyniku końcowego konfrontacji wzrosły o tyle, że wobec nadmiaru żółtych kartek Daria Gugała opuścić musiała boisko. I trudno zaprzeczyć temu, że bielszczanki usiłowały liczebną przewagę spożytkować. Wszelakie uderzenia - a aż 8 z nich przy blisko 70-procentowym posiadaniu piłki trafiło w światło bramki - nie miały jednak dostatecznej precyzji, by Natalię Piątek zmusić do wyjmowania futbolówki z siatki. To bramkarka ekipy znad Brdy wyrosła toteż na bohaterkę starcia 18. kolejki Ekstraligi.

Tylko niewielkim pocieszeniem jest to, że Rekordowi udało się znacznie poprawić rezultat z bydgoszczankami w porównaniu do spotkania z jesieni, gdy te wygrały wysoko 4:0. Gospodyniom rewanżu przyszło dopisać do swojego dorobku jedynie "oczko", wzorem innych domowych meczów z tej rundy przeciwko Olimpii Szczecin i Tarnovii Tarnów.