Podbeskidzie Bielsko-Biała rozegrało we wtorek ostatnie spotkanie na własnym stadionie w tym sezonie. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego pokonali zdegradowane do I ligi, Zagłębie Lubin 2:0. Autorem obu bramek był Krzysztof Chrapek, nasz rozmówca w odniesieniu do ostatnich wydarzeń.

tsp W obecnych rozgrywkach bielscy snajperzy nie „grzeszyli” skutecznością. Mimo to już na dwie kolejki przed końcem zespół zapewnił sobie utrzymanie w ekstraklasie. – Nie jest najważniejsze kto strzela. Oczywiście, napastnicy w głównej mierze są rozliczani z bramek, ale priorytetem w każdym meczu są trzy punkty. Kto je zapewni, to kwestia drugorzędna. Na pewno cieszę się, że strzeliłem gole, szkoda tylko, że tak późno zacząłem je zdobywać – mówi nam Krzysztof Chrapek.

Po takim meczu wypada tylko żałować, że jest to już końcówka sezonu. – To prawda, ale co zrobić? Pozostaje jedynie dołożyć wszelkich starań, abym w przyszłym sezonie strzelał – kontynuuje filigranowy napastnik Podbeskidzia.

Latem w Podbeskidziu może dojść do prawdziwej rewolucji kadrowej. Pewnym bytu nie może być również Chrapek. – Zobaczymy, jak się potoczą sprawy. Kilku zawodnikom kończą się kontrakty i pewnie nie ze wszystkimi zostaną one przedłużone. Więcej będziemy wiedzieli po rozmowach prezesa Boreckiego z prezydentem miasta – odpowiada lakoniczne były napastnik m.in. Lecha Poznań.

Do końca rozgrywek pozostało jedno spotkanie – z Piastem Gliwice. Jak ten rok podsumuje 29-latek? – Od czasu przyjścia trenera Ojrzyńskiego, sezon trzeba udać za udany. Wykaraskaliśmy się z naprawdę trudnej sytuacji. Obecnie zajmujemy dziesiąte miejsce w lidze, a mamy szansę na wskoczenie „oczko” wyżej. Byłby to najlepszy wynik Podbeskidzia w historii klubu. Jak wyglądał on przez pryzmat mojej osoby? Moim priorytetem było nie złapanie kontuzji. To mi się udało. Powracając na Rychlińskiego wiedziałem, że nie będę grał od początku do końca i to rozumiem. Wiadomo, jakie czasy za mną, nie zawsze, jeśli chodzi o moje zdrowie było kolorowo. Udało mi się zdobyć swoje pierwsze bramki w ekstraklasie, z czego się bardzo cieszę. Mam nadzieję, że przyjdą następne – kończy optymistycznie Chrapek.