- Potrzebujemy dziś dużo szybkości z przodu, dlatego zdecydowałem się na zmiany w składzie. Sitek, Sierpina, Marzec - po obserwacjach doszedłem do wniosku, że to oni powinni zagrać dziś od pierwszej minuty - powiedział dla Canal+ przed rozpoczęciem meczu trener Krzysztof Brede.
 
W początkowej fazie spotkania to przyjezdni sprawiali lepsze wrażenie. Dość wspomnieć, że w pierwszym kwadransie Michał Buchalik interweniować musiał trzykrotnie - po dośrodkowaniu i strzale Łukasza Sierpiny oraz uderzeniu Mateusza Marca. Z biegiem czasu do głosu doszli piłkarze Wisły Kraków, którzy w 35. minucie objęli prowadzenie. Gergő Kocsis w polu karnym sfaulował Macieja Sadloka, sędzia wskazał na "wapno", a z 11. metra nie pomylił się Jean Carlos Silva. Po chwili mogło być 0:2. Z bocznego sektora przytomnie zacentrował Yaw Yeboah, a Chuca w sobie tylko wiadomy sposób przestrzelił z najbliższej odległości. 
 
Wisła Kraków lepiej weszła w drugą połowę. Wystarczyło 10. minut, by Rafał Leszczyński musiał wspiąć się na wyżyny umiejętności po bardzo ładnym uderzeniu Chuci. W 62. minucie golkiper Górali wyciągał już jednak piłkę z siatki. I trzeba przyznać, że sam się do tego istotnie przyczynił. Na uderzenie z 20. metra zdecydował się Chuca, a Leszczyński niefortunnie przepuścił futbolówkę.
 
Podbeskidzie szukało sposobu na zmniejszenie strat. W tym celu Brede wprowadził na plac gry świeżych zawodników ofensywnych: Tomasza Nowaka, Marko Roginicia oraz Sergii Miakusho. Góralom ciężko było jednak przedrzeć się przez szczelną defensywę Białe Gwiazdy - zwłaszcza, że od 74. minuty grali w osłabieniu. Po faulu na Felicio Forbesie z boiska wyleciał Aleksander Komor. W doliczonym czasie kropkę na "i" postawił Jakub Błaszczykowski. Kapitan Białej Gwiazdy z lewej nogi przymierzył tuż pod poprzeczką. 

Bielszczanie ponieśli 5 porażkę z rzędu i spadli na 15. pozycję w tabeli PKO Ekstraklasy. Krakowscy piłkarze prowadzeni przez Artura Skowronka awansowali natomiast na 9. miejsce.