"Cieszyński Książę" bez pasa
W kolejnej obronie mistrzowskiego pasa federacji UFC w wadze półciężkiej Jan Błachowicz był faworytem. Roli tej jednak nie sprostał, podobnie Brazylijczykowi Gloverowi Teixeirze.
Niemal od samego startu walki w oktagonie w Abu Zabi układała się ona po myśli przeciwnika. Sprowadził "Cieszyńskiego Księcia" do parteru, gdzie systematycznie punktował leżącego na plecach mistrza. Wątpliwości nie było żadnych, że premierowe starcie padło łupem Glovera Teixeiry.
Przebudzenie Jana Błachowicza nastąpiło w drugiej rundzie, a kilka mocnych ciosów dało nadzieję, że Polak złapał odpowiedni dla siebie rytm. Nieoczekiwanie jednak to pretendent do tytułu wyprowadził uderzenie, które pozwoliło mu kontynuować pojedynek w parterze. Tu czuł się wybornie. Wykonał wreszcie perfekcyjne duszenie zza pleców, a 38-letniemu cieszynianinowi nie pozostało nic innego, jak "odklepanie" i pogodzenie się z przegraną.
- Wszystko było źle. Zostawiłem legendarną polską siłę w pokoju hotelowym. Duszenie było zapięte perfekcyjnie. Ale to nie koniec tej historii, wrócę - stwierdził "na gorąco" po sromotnej klęsce Polak.
Błachowicz nie zdołał tym samym zaprezentować równie dobrej formy, jak w poprzedniej obronie pasa w konfrontacji z Israelem Adesanyą w marcu. Mistrzostwo federacji UFC stracił po nieco ponad roku, gdy w Abu Zabi znokautował Dominicka Reyesa.