– Na małym boisku nie za bardzo mogliśmy się zaadoptować, choć w początkowych 25. minutach stwarzaliśmy sobie dogodne okazje – przyznaje na wstępie Krzysztof Bąk, trener GLKS Nacomi. Goście cieszyli się w 25. minucie, kiedy Dominik Kępys otworzył strzeleckie konto po idealnym podaniu Łukasza Szędzielarza ponad defensywą LKS-u.

– To, że na przerwę zeszliśmy ze skromną zaliczką było zasługą najwyższej klasy interwencji Dawida Kruczka, którego ofiarne wślizgi ratowały nas przed utratą bramki – kontynuuje Bąk i dodaje już w odniesieniu do drugiej połowy wyjazdowego spotkania. – Słabo ją zaczęliśmy, na całe szczęście nasza linia defensywna po pewnych korektach i pracy wykonanej latem wygląda solidnie.

W 80. minucie Maciej Marzec perfekcyjnie wykonał rzut wolny, a w „16” najlepiej odnalazł się strzelający gola numer 2 dla wilkowiczan Bartłomiej Feruga. Inauguracja w Tworkowie pozostała jednak do samego końca nerwową. W doliczonym czasie Jonatan Mędrek niefortunnie przeciął dośrodkowanie, zmuszając Richarda Zajaca do sięgania „za kołnierz”. – Niczego to nie zmieniło, bo wygraliśmy, ale po bardzo ciężkim meczu – oznajmia szkoleniowiec ekipy z Wilkowic.