Goście walnie przyczynili się do wygranej w 87. minucie spotkania. W polu karnym Beskidu powstało spore zamieszanie, a najlepiej w nim odnalazł się obrońca Stali-Śrubiarnia Błażej Chwaja, który skierował piłkę do bramki. Postawieni pod ścianą podopieczni Bartosza Woźniaka dopiero w krytycznym położeniu znaleźli sposób na rozmontowanie szczelnej linii defensywnej beniaminka. Po wyrzucie z autu Mieczysława Sikory o gola wyrównującego postarał się Arkadiusz Trybulec, wyręczający nieskutecznych dziś ofensywnych piłkarzy Beskidu i dający swojej drużynie częściową satysfakcję.

A co działo się zanim nastąpiło „trzęsienie ziemi” z końcówki meczu? Klarowniejsze sytuacje stwarzali sobie skoczowianie, a kwestia niefrasobliwości w ich wykorzystywaniu tyczy się w szczególności Marcina Jaworzyna, który kilka razy „zatrudnił” Dominika Syca. Bliscy powodzenia w drugiej części byli również m.in. Jakub Krucek czy Jakub Małkowski, którzy swoje strzały kierowali poza światło bramki. Co ciekawe, po wyrównaniu z 94. minuty piłkarze Beskidu mogli nawet losy meczu na swoją korzyść przechylić, ale tym razem rozegranie duetu Sikora-Trybulec zwieńczyła parada bramkarza ekipy z Żywca.

Do konfrontacji w Skoczowie powrócimy – dwugłosem trenerskim...