
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Co najmniej niespodzianka
Koszarawa w kryzysie, LKS Bestwina w formie – przebieg potyczki bezpośredniej obu drużyn zdawał się być klarowny...
W szeregi Koszarawy powrócił jednak na dzisiejszy mecz stoper Bartłomiej Jakubiec, co miało kolosalny wpływ na postawę drużyny prowadzonej przez Daniela Bąka „w tyłach”. Pełni animuszu żywczanie w 18. minucie nieoczekiwanie jako pierwsi fetowali gola. Zderzenie Mateusza Kudrysa z Marcinem Gołębiem doprowadziło do pozycji strzeleckiej Wojciecha Drewniaka, który piłkę ulokował niniejszym bez trudu w „prostokącie”. Wynik na korzyść Koszarawy drgnąć mógł w tej odsłonie jeszcze za sprawą Przemysława Jurasza, którego strzał głową po stałym fragmencie gry Mateusz Droździk wyekspediował sprzed linii bramkowej.
– Przespaliśmy 30. minut meczu, ale im dłużej on trwał, tym większą przewagę zyskiwaliśmy – opisuje szkoleniowiec bestwinian Sławomir Szymala.
Faworyzowani goście faktycznie wcale nie zamierzali w Żywcu ustępować miejscowym pola i swoje znakomite okazje również wypracowali. Przy bezbramkowym stanie Mateusz Włoszek „zatrudnił” Radosława Pietrasika, zaś w końcowej fazie tej części w słupek wymierzył Krystian Patroń. Także po pauzie ekipa z Bestwiny szanse miała. Gola z 62. minuty LKS zdobył po „centrostrzale” Krystiana Makowskiego i przytomnej główce Patryka Wentlanda. W kilku innych podbramkowych „spięciach” przyjezdnym brakowało elementu zaskoczenia, tudzież piłkarskiego łutu szczęścia, jak w 93. minucie, gdy obrońcy Koszarawy o przysłowiowy włos uprzedzili zbierającego się do strzału „na mecz” Artura Sawickiego.
– Przespaliśmy 30. minut meczu, ale im dłużej on trwał, tym większą przewagę zyskiwaliśmy – opisuje szkoleniowiec bestwinian Sławomir Szymala.
Faworyzowani goście faktycznie wcale nie zamierzali w Żywcu ustępować miejscowym pola i swoje znakomite okazje również wypracowali. Przy bezbramkowym stanie Mateusz Włoszek „zatrudnił” Radosława Pietrasika, zaś w końcowej fazie tej części w słupek wymierzył Krystian Patroń. Także po pauzie ekipa z Bestwiny szanse miała. Gola z 62. minuty LKS zdobył po „centrostrzale” Krystiana Makowskiego i przytomnej główce Patryka Wentlanda. W kilku innych podbramkowych „spięciach” przyjezdnym brakowało elementu zaskoczenia, tudzież piłkarskiego łutu szczęścia, jak w 93. minucie, gdy obrońcy Koszarawy o przysłowiowy włos uprzedzili zbierającego się do strzału „na mecz” Artura Sawickiego.