Wydaję mi się, że pierwsza połowa była dużo ciekawsza dla oka kibica. Stworzyliśmy sobie kilka dogodnych sytuacji, z których wykorzystaliśmy dwie. Jak się później okazało, to wystarczyło – mówi w rozmowie z naszym portalem trener Tempa, Michał Pszczółka. 

 

 

Mecz wybornie rozpoczął się dla gospodarzy spotkania. Już w 5. minucie puńcowianie fetowali trafienie, po tym jak głową zamknął dośrodkowanie z boku boiska. W kolejnych fragmentach spotkania drużyna z Puńcowa zmarnowała kilka dobrych prób. Tomasz Stasiak trafił jedynie w boczną siatkę, a Adam Okraska przegrał pojedynek "oko w oko" z golkiperem Beskidu, Konradem Kruckiem. W 32. minucie Tempo w końcu dopięło swego, gdy Jakub Legierski zamienił na gola rzut karny. Chwilę później bramkę kontaktową dla skoczowian zdobył Damian Szczęsny, który z zimną krwią sfinalizował dogranie od Michała Grzesia. To zwiastowało interesujące kolejne trzy kwadranse spotkania. 

 

Po zmianie stron puńcowianie skupili się na grze defensywnej, okazjonalnie wyprowadzając kontrataki. Beskid osiągnął sporą przewagę optyczną, z której jednak nie wyniknęło za wiele. Wszelkie próby zespołu ze Skoczowa paliły na panewce w okolicach pola karnego Tempa i finalnie rezultat sprzed przerwy nie uległ zmianie, choć w 53. minucie bliski szczęścia był Dawid Jaworski.