Skoczowski lider ligi okręgowej mógł dziś wykonać istotny krok w kierunku szczebla wyższego. Przeszkodą była jedna z rewelacji rozgrywek.

Beskid Skoczow rr – Przyjemnie się ogląda bramki strzelone w taki sposób. Ale takie rozegranie rzutu rożnego Tomka Mrówki z Grześkiem Kopcem mamy wytrenowane – to słowa Dariusza Owczarczyka, szkoleniowca beniaminka, który tak właśnie w 21. minucie zaskoczył faworyta. Trafienie Grzegorza Kopca, które ugrzęzło w „pajęczynie” bramki strzeżonej przez Ireneusza Trojanowskiego było o tyle niespodziewane, że Beskid w pierwszej połowie atakował znacznie częściej. Bez efektu. Główki Kamila Sornata i Wojciecha Padło, podobnie jak strzał z bliskiej odległości Kamila Janika nie miały odpowiedniej dokładności. Zwiastowały zarazem to, że aktywni skoczowianie z dążeń do poprawy wyniku nie zrezygnują.

– Mówiliśmy sobie w przerwie, że gramy dobrze, stwarzamy okazje, a problem tkwi tylko w skuteczności. Nie panikowaliśmy absolutnie – zaznacza Mirosław Szymura, szkoleniowiec lidera „okręgówki”, który w drugich 45. minutach także warunki gry dyktował. W miarę upływu czasu coraz więcej zagrań z głębi pola lądowało w okolicach pola karnego Spójni. Wreszcie do przodu przesunięty został nawet kapitan Łukasz Zaremski, ale również bramkostrzelny obrońca Beskidu mimo niezłych okazji nie potrafił zaskoczyć Piotra Morcinka. Golkiperowi beniaminka szczęście dopisywało także przy licznych stałych fragmentach egzekwowanych przez bijących głową w mur miejscowych.

Co więcej, gospodarze nadziewali się na kontry ekipy z Zebrzydowic. Starcie „jeden na jeden” z golkiperem Beskidu przegrał Tomasz Mrówka, w ponowieniu akcji Kopiec uderzył ponad poprzeczką. A w odpowiedzi lider dopiął swego. Sprytnym strzałem „ze szpica” zaznaczył swą obecność na murawie rezerwowy Daniel Flejszman. – Mimo wszystko trochę za głęboko cofnęliśmy się po przerwie. Ale z gry i z wyniku jesteśmy zadowoleni. Z liderem walczyliśmy, jak równy z równym – opowiada trener Spójni.

Piłkę meczową na wagę mistrzostwa (?) dla Beskidu zaprzepaścił Padło, któremu tuż przed upływem czasu regulaminowego futbolówkę wyłożył Zaremski. Remisową ostatecznie konfrontację zwieńczył akcent dramatyczny. Wojciech Struś z impetem uderzył głową Mirosława Stablę, który na krótką chwilę stracił przytomność, a z boiska do szpitala zabrała go karetka pogotowia. Stan zdrowia pomocnika jest już stabilny.

Beskid Skoczów – Spójnia Zebrzydowice 1:1 (0:1) 0:1 Kopiec (21') 1:1 Flejszman (85')

Beskid: Trojanowski – Marek, Sornat, Zaremski, Ferfecki, Padło, Grześ, Kisiała (70' Flejszman), Janik (60' Struś), Bezeg (75' Smagło), Surawski Trener: Szymura

Spójnia: Morcinek – Paluch, Piguła, Król, Janiszewski (86' P.Kiełkowski), W.Kiełkowski, Stabla (90+2' Dandyk), Janulek, S.Nowak, Kopiec, Mrówka Trener: Owczarczyk