
Czarna robota
Podopieczni Krzysztofa Dybczyńskiego, pod koniec września „zluzował” Tomasza Dulebę, podejmowali wyżej notowanego rywala z Puńcowa. Gospodarze po 8. minutach rywalizacji prowadzili 1:0. Z prezentu – błąd w komunikacji środkowych obrońców – skorzystał Bogdan Legięć, który przejął futbolówkę, stanął oko w oko z Mateuszem Taraszem, a następnie przymierzył w długi róg. Przyjezdni odpowiedzieli momentalnie. Po wznowieniu gry z autu piłka trafiła pod nogi Wojciecha Kołka, ten uderzył po przyjęciu nie dając szans na skuteczną interwencję Maciejowi Rozmusowi. Chwilę później Tempo mogło objąć prowadzenie, ale Alan Pastuszak podjął złą decyzję. Wobec uderzenia z pierwszej piłki, po mocnym i płaskim zagraniu wzdłuż bramki, golkiper nie zdążyłby zareagować, natomiast gracz wspomniany akcję próbował finalizować wpierw przyjmując futbolówkę, co nie zaowocowało. Przy odrobinie szczęścia gola zdobyli natomiast Czarni. W polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zapanował chaos, z którego wyłoniło się trafienie Tomasza Stanisławskiego.
Po zmianie stron zespół z Jaworza nastawił się na obronę korzystnego wyniku na niełatwym do gry, w obliczu opadów, boisku i swego dopiął wyprowadzając zarazem groźne kontrataki. W 73. minucie Daniel Lech, po jednej z takich akcji, dograł w pole karne do Szymona Sosny, który do nadlatującej futbolówki dołożył stopę, ta zatrzepotała w „sieci”. W samej końcówce rywalizacji raz jeszcze lewym sektorem popędził Lech, raz jeszcze wypatrzył partnera. Tym razem z jego asysty skorzystał Jakub Sztykiel, z bliska dopełnił formalności. W doliczonym czasie gry Tempo dobił Robert Obracaj zamieniając na gola niepewną interwencję golkipera. Tarasz skiksował opuszczając okolice swojej „świątyni”.
Zabójczo skuteczni gospodarze pokonali zatem 5:1 Tempo. Być może wynik nie oddaje w pełni przebiegu meczu... Wynik poszedł jednak w świat.