Miesiąc temu rozgrywki wznowiła Ekstraklasa, za miesiąc zakończy się etap „zasadniczy”  plus minus oczywiście. Sposobności na powiększenie dorobku przed podziałem na grupy – mistrzowską i spadkową – coraz mniej. tsp team Cztery mecze dzielą polską elitę futbolową od eksperymentu, jakim bez wątpienia jest podział zespołów na dwie grupy rywalizujące w dalszej części sezonu o cele różne. Bielskie Podbeskidzie stosunkowo szybko zostało „skazane” przez rywali na grę o utrzymanie. Po porażce w Poznaniu nawet komplet punktów zdobyty przez podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego w ostatnich czterech kolejkach niczego nie zmieni.

W Bielsku-Białej w niedzielę spotkają się ze sobą zespoły, które mają na swoich kontach najmniej strzelonych i najwięcej straconych goli w całej doborowej stawce. „Górale” w 26 spotkaniach zdobyli tylko 23 bramki, Cracovia na tym samym dystansie straciła 40. Obie drużyny punktów potrzebują. Drużyna z Krakowa wciąż liczy się w walce o pierwszą ósemkę, która po redukcji stanu posiadania gwarantuje spokój. Podbeskidzie przed ową redukcją chciałoby punktów uzbierać jak najwięcej. Nie da się ukryć, iż kibice "Górali" liczą na pulę pełną.

Cracovia w ligową wiosnę weszła bardzo źle. Zespół, który jesienią zbierał sporo pochlebnych ocen za styl gry, rozpoczął od trzech porażek. Następnie, po bezbramkowym remisie, wywalczył punkt w Szczecinie, a tydzień temu pokonał u siebie 1:0 Jagiellonię Białystok. Wspomnianym stylem jednak nie zachwycił. Sprzymierzeńcem Podbeskidzia w niedzielę może okazać się... atmosfera panująca w Cracovii. Trener Wojciech Stawowy i prezes Janusz Filipiak na łamach mediów nie szczędzą sobie w ostatnim czasie „pochwał”.

Pierwszy gwizdek Mariusza Złotka otwierający niedzielne spotkanie Podbeskidzia z Cracovią o godzinie 13:00.