Scenariusz wydawał się dla ekipy z Goleszowa optymalny, wszak po kontrze Kamila Szajtera z "wykładki" skorzystał bezwzględnie Marcin Bajger. Jeszcze jednak przed upływem premierowej połowy Czesi nie tylko wyrównali, ale i wyszli na prowadzenie 2:1.

Powyższe nie zwiastowało bynajmniej kanonady, której świadkami byli kibice w Czeskim Cieszynie. Futbolówka w bramce strzeżonej przez Dawida Nikla lądowała aż 4-krotnie. Tylko kosmetyką rezultatu było zatem trafienie Damiana Strządały w ostatniej akcji sprawdzianu, który dla reprezentanta "okręgówki" skoczowsko-żywieckiej okazał się tyleż nieudany, co przyniósł srogą lekcję.

- Rywal był zdecydowanie lepszy, choć my też nie zagraliśmy na swoim optymalnym poziomie - klaruje Jakub Wiśniowski, kierownik LKS-u.