W nie tak odległej przeszłości zespoły z Czańca i Góry toczyły zacięte boje jeszcze w IV lidze. Teraz oba mają aspiracje gry o ambitne cele na wyższym szczeblu.

LKS-Czaniec

Sobotni mecz okazał się jednak sporym rozczarowaniem. Po części wynikało to z nastawienia obustronnego na tzw. „piłkarskie szachy”. Zarówno gospodarze, jak i piłkarze Nadwiślana myśleli przede wszystkim o zabezpieczeniu „tyłów”. Sytuacji bramkowych było zatem, jak na lekarstwo. Goście najlepszą wypracowali sobie tuż przed zmianą stron. Do prostopadłej piłki z głębi pola popędził Krzysztof Zaremba, ale przegrał pojedynek z wychodzącym ze „świątyni” Marcinem Soldakiem. Po przerwie nieco odważniej poczynali sobie futboliści LKS-u Czaniec. W 54. minucie technicznie z 18 metrów, po uprzednim zejściu ze skrzydła, przymierzył Kamil Karcz. Golkiper górzan ze strzałem poradził sobie. Na 120 sekund przed upływem regulaminowego czasu gry miejscowi raz jeszcze za sprawą K.Karcza mogli zapewnić sobie pełną pulę. Ofensywny zawodnik czanieckiej ekipy i tym razem nie wykazał się strzeleckim kunsztem, przenosząc piłkę ponad poprzeczką.

Obie drużyny zachowały tym samym miano niepokonanych. Ale całkiem realne wydaje się, iż remis dla Nadwiślana oznaczać będzie strącenie z fotela lidera, dla beskidzkiego trzecioligowca zaś obsunięcie poza „czwórkę”. Jednocześnie sobotni przeciwnicy, aspiracji wspomnianych na wstępie, nie zdołali potwierdzić piłkarską jakością.

LKS Czaniec – Nadwiślan Góra 0:0

LKS Czaniec: Soldak – Sadlok, Dębski, Żak, P.Łoś, Michałek (46' Młynarczyk), Pindel (75' Giziński, 90+3' R.Karcz), Świerczyński, K.Karcz, Hałat, Frąckowiak (58' Praciak) Trener: Wójcik