Szkoleniowiec zebrzydowickiego zespołu Grzegorz Sodzawiczny na boisku pojawił się z konieczności w 84. minucie. Włącznie z doliczonym czasem gry spędził na placu boju 10 minut. – Jestem przygotowany jako zawodnik w polu, ale również awaryjny bramkarz – uśmiecha się grający trener. – Mówiąc już całkowicie poważnie w życiu nie chciałbym, aby po raz kolejny taka sytuacja miała miejsce. Sądziłem, że mój czas na boisku minął bezpowrotnie, a tu przyszło mi po „40” zadebiutować w lidze okręgowej w barwach Spójni – szybko dopowiada Sodzawiczny.

Na nadchodzący mecz ligowy sytuacja kadrowa Spójni ma ulec poprawie. Po absencjach kartkowych do składu powrócą Paweł Pańta i Łukasz Worek. Do dyspozycji po kontuzji ma być również Mateusz Wiącek. Pozwala to na optymizm w szeregach drużyny z Zebrzydowic, która przeciwko liderowi w Skoczowie nie miała zbyt wiele do powiedzenia. – Beskid był lepszy i patrząc na sytuacje, które sobie wypracował wynik końcowy jest skromny. Trzeba jednak zauważyć to, że rywal bazował przede wszystkim na naszych błędach – podkreśla nasz rozmówca.

Liderowi punktów futboliści Spójni nie byli w stanie. Czy w sobotnich derbach domowych z Błyskawicą Drogomyśl zdołają się przeciwstawić? – Nie mamy nic do stracenia, to goście muszą wygrać, bo walczą o mistrzostwo. Postaramy się coś ugrać. Piłka ma to do siebie, że każdy nowy mecz może ułożyć się zdecydowanie inaczej – podsumowuje Sodzawiczny.