Powracający po kontuzji „Sokół” znalazł się dziś w wyjściowym składzie Podbeskidzia jako kapitan. I to po jego wrzucie piłki z autu w 7. minucie doszło do pierwszego spięcia w obrębie „16” gości z Kluczborka. Obecność Marka Sokołowskiego od początku spotkania nie była przypadkowa, po kwadransie jego miejsce na murawie zajął Kacper Kostorz, a kibice zgotowali swojemu ulubieńcowi owację na stojąco. W 18. minucie nastroje w bielskim obozie były już gorsze, gdy z rzutu karnego podyktowanego za faul Rafała Leszczyńskiego, Sebastian Deja dał ostatniej drużynie w I lidze niespodziewane prowadzenie. Równie szybko jednak sympatycy Podbeskidzia – w 25. minucie – byli świadkami rzeczywistej zmiany pokoleń, bo debiutujący przed własną publicznością Kostorz strzałem z okolic pola karnego zakończył bramkowym efektem korner „Górali”. Momentów istotnych więcej w tej połowie nie było. Bielszczanie posiadali inicjatywę, z której nic nie wynikało, od czasu do czasu zaś groźnie kontrowali piłkarze MKS-u.

Podczas 15-minutowej pauzy dziękowano Sokołowskiemu i Dariuszowi Kołodziejowi, a gdy oba zespoły na murawę powróciły zrobiło się chwilowo nieco ciekawiej. W 49. minucie dobrym zagraniem przed bramkę MKS-u popisał się Tomasz Podgórski, tam centymetrów zabrakło Kostorzowi, by występ okrasić kolejnym trafieniem. 5. minut później Robert Gumny uderzył całkowicie zaskakująco, golkiper przyjezdnych w ostatniej chwili zapobiegł utracie gola. Kiedy boczny defensor powtórzył swoją próbę w 57. minucie „poprawił” w efektowny sposób rezultat na 2:1 dla Podbeskidzia, sprawiając sobie przyjemny prezent na 19. urodziny. Do kolejnego zagrożenia gospodarze doprowadzili w 73. minucie, ale bramkarz Grzegorz Wnuk uprzedził w porę wciąż aktywnego Kostorza. Odpowiedzią zespołu z Kluczborka był strzał Michała Kojdera z 76. minuty, który padł łupem Leszczyńskiego. W 80. minucie na Stadionie Miejskim po raz trzeci fetowano gola dla gospodarzy. Po wrzutce Podgórskiego celną główką popisał się następny obiecujący zawodnik w szeregach Podbeskidzia Szymon Szymański. Krótko po tym zdarzeniu swoje przysłowiowe 10. minut pożegnania otrzymał od trenera Jana Kociana – „Kołek”. Tak też ten wyjątkowy mecz, wieńczący mimo wszystko nieudany sezon bielskiego zespołu, dobiegł końca.

Protokół meczowy poniżej.