Losy potyczki domowej Spójni z Orłem Łękawica szybko nabrały rozpędu. Konto strzeleckie landeczan zostało otwarte już w 3. minucie. Po modelowo przeprowadzonej akcji zagranie Mateusza Skrobola przed bramkę doczekało się interwencji rywali, a w ślad za nią „swojaka”. Dzięki zdobytej zaliczce miejscowi mogli realizować swój plan, choć przyznać trzeba, że niniejsza koncepcja omal nie została zaburzona. W 7. minucie sędzia wskazał na „wapno” po kontakcie Filipa Moiczka Kacprem Daną w obrębie pola karnego. Do egzekucji podszedł z reguły niezawodny Szymon Byrtek, ale tym razem uderzenie w środek odbił nogą golkiper Spójni.

Po wspomnianych burzliwych zdarzeniach podopieczni Mateusza Wrany zwarli na dobre szyki, w efekcie czego skromną przewagę dowieźli do końca sobotniej konfrontacji. – To nasz znak firmowy, że potrafimy skupić się na zadaniach defensywnych mając wypracowaną zaliczkę. Tak zdobyte punkty również stanowią powód do satysfakcji – przyznaje szkoleniowiec IV-ligowca z Landeka.

Piłkarze Orła i owszem próbowali blok obronny konkurenta sforsować, ale to landeczanie byli bliżej podwyższenia rozmiarów wygranej, aniżeli przyjezdni wyrównania. Przywołać tu należy sytuację sam na sam zmarnowaną przez Kamila Jonkisza czy uderzenie Daniela Sikory oraz Bartosza Rutkowskiego, jakie doskonale parował Łukasz Byrtek.