Nic nie zapowiadało w premierowych dwóch kwadransach meczu, że gospodarze aż tak jego przebieg zdominują. W 22. minucie Tempo najpoważniej w tym fragmencie zagroziło bramce skoczowian, a tylko interwencja Konrada Krucka zapobiegła utracie gola przy strzale Tomasza Stasiaka. Ostrzeżeniem dla dobrze poczynających sobie gości była próba Marcina Jaworzyna z 27. minuty. Zwiastowała ona napór Beskidu, który w istocie nadszedł. W 32. minucie Mieczysław Sikora dograł do Kamila Janika, który pokonał bezlitośnie Zbigniewa Huczałę. Kiedy skoczowski zespół przeprowadził następną akcję zaczepną, ponownie padł gol. Piłkę przechwycił Konrad Chrapek, podał do Marcina Jaworzyna, a ten ulokował ją w siatce.

Wynik 2:0 do pauzy losów potyczki wprawdzie definitywnie nie rozstrzygał, ale czynił zadanie dla podopiecznych Wojciecha Gumoli wręcz karkołomne. Wystarczył niespełna kwadrans gry, by futboliści Beskidu raz jeszcze dowiedli wyższości. W 57. minucie powtórzył się scenariusz z pierwszej części, bo w roli asystenta wystąpił Sikora, strzelca zaś Janik. Gospodarze nieco wówczas się rozluźnili, czego konsekwencją była bramka Alana Pastuszaka z 67. minuty. Było jednak zbyt późno, aby myśleć o zainicjowaniu pościgu, a na dodatek skoczowianie zaliczali dzień pod znakiem wyjątkowej efektywności w ofensywie...

Już w 71. minucie doszło do korekty rezultatu. Dwójkowa akcja Jaworzyna z Michałem Szczyrbą zwieńczona została nieomylną próbą pomocnika, na którą Huczała recepty nie znalazł. Niebawem w słupek wcelował Jaworzyn, ale kilka sekund później w minucie 75. hat-tricka skompletował Janik, obsłużony dla odmiany przez Dawida Jaworskiego. Ustalenia klęski Tempa dokonał w 80. minucie po solowej szarży Krzysztof Surawski. Sztuka skierowania piłki do "świątyni" nie powiodła się za to w końcowych minutach Arkadiuszowi Szlajssowi i Michałowi Greniowi. Strzały zawodników ekipy z Puńcowa padły łupem świetnie dysponowanego Krucka.