Przed spotkaniem w obu zespołach panowała zgodność w ocenie rywalizacji. Szkoleniowcy – Pasjonata Artur Bieroński i Czarnych Krzysztof Dybczyński – ucięli sobie pogawędkę z kluczową konkluzją – w sumie to mecz o bez żadnej szczególnej stawki, ale każdy przecież chce zdobywać bramki i wygrywać...

Rzeczywistość, jaka zarysowała się na murawie potwierdziła zakusy piłkarzy. – Zagraliśmy jeden z konkretniejszych meczów w tym sezonie z dużą ilością wypracowanych sytuacji właściwie od samego – przyznaje z zadowoleniem trener gospodarzy, którzy do przerwy „odjechali” rywalowi na 4:2. – Szybko objęliśmy prowadzenie, ale po raz kolejny nie umieliśmy zarządzać korzystnym dla nas wynikiem. Gdy natomiast strzeliliśmy gola kontaktowego na 3:2 wydawało się, że wracamy do meczu. Tak się nie stało, a stałe fragmenty przeciwnika ostatecznie nas dobiły – ocenia szkoleniowiec ekipy z Jaworza.
 



Druga połowa starcia to scenariusz z gatunku tych do przewidzenia. Dankowiczanie wyczekiwali akcji konkurenta, próbując wyprowadzać groźne kontry. Powiodła się jedna z nich i triumf Pasjonata 5:2 stał się aż nadto klarowny. – Czarni mieli na pewno mniej szczęścia, choćby ostrzeliwując słupki w końcówce, ale na tle tak solidnej drużyny wypadliśmy naprawdę dobrze – podkreśla Bieroński.

Wobec rozstrzygnięcia na rzecz gospodarzy meczu tradycji stało się zadość. W poprzednim sezonie jaworzanie ograli Pasjonata u siebie 4:2, w obecnym zaś 4:1. Zespół z Dankowic zrewanżował się także na własnym terenie, ogrywając Czarnych odpowiednio 5:1 oraz – co streszczone powyżej – 5:2. – Jedni i drudzy pokazują, że są na tyle mocni u siebie, aby rywala potrafić zdominować – komentuje Dybczyński.