- Bardzo fajny, derbowy mecz dla oka kibica. 4 bramki, dużo walki, ale bez takiego chamstwa. Dobrze się to oglądało, bo był szacunek z dwóch stron. Oby więcej takich zdrowych, lokalnych derbów - zaznacza na wstępie trener Sokoła, Daniel Bąk. - Nie był to nasz dobry mecz. Dłużej się utrzymywaliśmy przy piłce, ale za wiele z tego nie wynikało. Brakowało nam finalizacji, natomiast Sokół miał swój pomysł na mecz i dobrze go realizował - zauważa natomiast Jakub Kubica, opiekun piłkarzy z Bronowa. 

 

Sokół nie chciał za wszelką cenę się otwierać, wszak wiedział, jakim ofensywnym potencjałem dysponuje Rotuz. Niemniej, to gospodarze jako pierwsi wymierzyli "cios". Dominik Kania, nominalnie lewonożny zawodnik, ładnie przymierzył odchodzącą piłkę prawą nogą. Bronowianie szukali trafienia dającego remis, lecz przez długi fragment spotkania ich ataki były dobrze rozbijane przez defensywę Zabrzega. Do czasu. W 43. minucie Daniel Feruga wykorzystał dośrodkowanie Damiana Rodaka i z 7. metra pokonał golkipera miejscowych. Tuż przed zejściem do szatni Sokół uratował przed stratą bramki słupek. 

 

Druga połowa rozpoczęła się dla Sokoła równie dobrze, co pierwsza. W 55. minucie rzut rożny egzekwowany przez Kanię na gola zamienił Adrian Ciesielczyk. Tym razem riposta Rotuza była szybsza. 4. minuty później Rodak głową zamknął dogranie od Krystiana Cyronia, który w 73. minucie opuścił boisko wskutek dwóch żółtych kartek. Mimo to końcówka spotkania była dość ciekawa. Zarówno Rotuz, grając w osłabieniu, jak i Sokół mieli swoje szanse, aby przechylić szalę wygranej na swoją korzyść. W ekipie z Bronowa w 85. minucie świetną próbę D. Ferugi jeszcze lepiej obronił bramkarz Sokoła. Z kolei w doliczonym czasie gry Marcin Godniak w klarownej okazji minimalnie chybił i derbowe widowisko zakończyło się podziałem punktów.