
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Derbowy rewanż
Nie tak wcale dawno w Pogórzu derbowe starcie z liderem ze Skoczowa sensacyjnie wygrał miejscowy beniaminek. Dziś dla Beskidu nadarzyła się wyborna okazja na rewanż.
Pewni już tytułu najlepszej drużyny jesieni skoczowianie dla przeciwnika taryfy ulgowej nie zastosowali. Mowa jednak o... premierowym kwadransie spotkania. Już w 4. minucie Mateusz Cienciała skapitulował po raz pierwszy, gdy główka Marcina Jaworzyna po „centrze” Mieczysława Sikory znalazła drogę do siatki. Piłkarze Beskidu na tej zdobyczy ani myśleli poprzestawać. W 12. minucie bliski szczęścia był Michał Szczyrba, którego strzał ostemplował poprzeczkę. Skuteczności nie zabrakło natomiast Sikorze. Doświadczonemu pomocnikowi asystował podaniem z lewej flanki boiska Kamil Janik. Ekipa przyjezdna zdołała niebawem – konkretnie w 25. minucie – udowodnić, że sprawianie niespodzianek nie jest jej obce. Za sprawą rzutu wolnego egzekwowanego przez Daniela Szwarca, przedłużenia Krystiana Stracha, a nade wszystko wykończenia autorstwa Przemysława Góreckiego, pokusiła się o gola kontaktowego. Co więcej, zabrakło, by beniaminek nawet przeciwnika „dogonił”. W 42. minucie wyborną okazję na wyrównanie zmarnował Michał Czakon, przegrywający pojedynek z Konradem Kruckiem.
Owego finiszu pogórzanie tym bardziej mogli żałować wobec zdarzenia z 48. minuty. Fatalny kiks przydarzył się Danielowi Macurze, co umożliwiło Damianowi Szczęsnemu oddanie technicznego uderzenia bez właściwej riposty golkipera LKS-u. Nie był to koniec nieszczęść gości. W 52. minucie Jaworzyn podał do Szczęsnego, który oddał strzał w kierunku „świątyni” rywala, wtórnie z bramkowym zyskiem. Przy wyniku 4:1 skoczowski zespół tempa nie forsował, podopieczni Marcina Sitko nie bardzo wierzyli w to, że cokolwiek więcej będą w stanie ugrać. Ucierpiała na tym jakość widowiska. Gol padł jeszcze tylko w 90. minucie, tuż przed gwizdkiem arbitra do szatni. W polu karnym dobrze zachował się wówczas Szczyrba.
Beniaminek tym razem nie był w stanie pokusić się o rozstrzygnięcie niespodziewane. – Logiczne było, że Beskidowi dziś motywacji brakować nie będzie po porażce u nas. Narzucił nam swoje warunki i broniliśmy się na tyle, na ile byliśmy w stanie – ocenił obiektywnie trener pokonanych.
Owego finiszu pogórzanie tym bardziej mogli żałować wobec zdarzenia z 48. minuty. Fatalny kiks przydarzył się Danielowi Macurze, co umożliwiło Damianowi Szczęsnemu oddanie technicznego uderzenia bez właściwej riposty golkipera LKS-u. Nie był to koniec nieszczęść gości. W 52. minucie Jaworzyn podał do Szczęsnego, który oddał strzał w kierunku „świątyni” rywala, wtórnie z bramkowym zyskiem. Przy wyniku 4:1 skoczowski zespół tempa nie forsował, podopieczni Marcina Sitko nie bardzo wierzyli w to, że cokolwiek więcej będą w stanie ugrać. Ucierpiała na tym jakość widowiska. Gol padł jeszcze tylko w 90. minucie, tuż przed gwizdkiem arbitra do szatni. W polu karnym dobrze zachował się wówczas Szczyrba.
Beniaminek tym razem nie był w stanie pokusić się o rozstrzygnięcie niespodziewane. – Logiczne było, że Beskidowi dziś motywacji brakować nie będzie po porażce u nas. Narzucił nam swoje warunki i broniliśmy się na tyle, na ile byliśmy w stanie – ocenił obiektywnie trener pokonanych.