
Derby bez większej historii
Derbowe spotkanie między zespołem z Bronowa a Sokołem Zabrzeg nie należało do najbardziej atrakcyjnych meczów, choć elektryzowało ono fanów obu zespołów. Gospodarze pewnie zainkasowali trzy punkty.
Trenerzy obu ekip podkreślili po meczu, że boisko w Bronowie nie pozwalało na efektowną grę w piłkę. Było to widać szczególnie w pierwszej połowie, która nie dostarczyła licznie zgromadzonej widowni bramkowych "łupów". Obie ekipy szukały boiskowej adaptacji, przy czym Sokół cofnął swoje szyki i szukał zagrożeń po stałych fragmentach, a Rotuz prowadził grę, lecz długo nie mógł potwierdzić swojej optycznej przewagi w wyniku. - Mimo tego, że do przerwy tablica z wynikiem wskazywała 0:0 byłem dziwnie spokojny, że mecz ułoży się po naszej myśli - zaznacza trener Rotuza, Jakub Kubica.
I tak też było. W 55. minucie bronowianie cieszyli się z prowadzenia, gdy Patryk Strzelczyk przytomnie odnalazł się w podbramkowym chaosie i popisał się przytomną "dobitką". 5 minut później było już 2:0. Sędzia wskazał na "wapno" po faulu Michała Mazura na Adrianie Szczelinie, a z 11. metrów nie pomylił się Jakub Mencnarowski. Sokół nie poprawił swojej sytuacji, a wręcz przeciwnie. W 70. minucie Mazur ujrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Po tym faulu sędzia podyktował rzut wolny, który na bramkę zamienił Daniel Feruga, celnie uderzając ze stojącej piłki z okolic 25. metra. To trafienie ustaliło losy meczu, choć Rotuz miał jeszcze okazje, aby ta wygrana była bardziej okazała. Tu należy wspomnieć o próbach Szczeliny oraz Olafa Tańskiego.
- Rotuz wygrał zasłużenie, choć boisko nie pozwalało dziś na grę w piłkę. Popełniliśmy za dużo błędów indywidualnych i to miało duży wpływ na końcowy wynik - ocenia trener Sokoła, Marcin Balon.