
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Derby jednostronnie popisowe
Derby w Pruchnej były dla przyjezdnej Wisły okazją do zrewanżowania się za domową porażkę z sezonu ubiegłego.
To jednak okazało się z kilku istotnych względów niemożliwe. – Po wyniku, jaki zespół z Pruchnej zanotował w Skoczowie, podejście nasze było najwidoczniej takie, że mecz wygra się sam na stojąco. Ustępowaliśmy rywalowi w każdym elemencie. Ten był zdeterminowany, chciał wygrać i miał świadomość rangi derbów – opisuje Dariusz Kłoda, szkoleniowiec Wisły, dziś dodatkowo poważnie przetrzebionej kadrowo. Bartosz Wojtków, Dariusz Indyk, Artur Pryczek, Marcin Niebisz – to tylko kilku zawodników, których zabrakło w składzie strumieńskiej ekipy.
Inna sprawa to wyborna dyspozycja gospodarzy, którym niemal wszystko, co sobie zaplanowali idealnie wychodziło. Na gola otwierającego wynik kibice czekali ledwie do 6. minuty. Paweł Gwóźdź z Kamilem Gabrysiem „rozklepali” defensywę Wisły, a piękny strzał tego drugiego z okolic „16” zaskoczył Bartosza Grabowskiego. Ponownie przy strzale Gabrysia golkiper gości nie miał nic do powiedzenia w 14. minucie. I tym razem w roli asystenta wystąpił Gwóźdź. Po 18. minutach meczu było w zasadzie po emocjach. Z nieporozumienia obrońców skorzystał wówczas Tomasz Mrówka. Choć w 21. minucie Piotr Szpilarewicz celnie przymierzył z „wapna”, gdy Marcin Urbańczyk został powalony przez Adriana Gałuszkę, to na finiszu premierowej części piłkarze LKS-u '99 przeciwnika dobili. „Wyplute” atomowe uderzenie Marcina Wysińskiego dobił świetnie dysponowany Gwóźdź, a tuż przed pauzą Kacper Brachaczek w zamieszaniu zachował się niczym rasowy snajper.
Znacznie mniej działo się na murawie po powrocie obu drużyn. W 55. minucie podopieczni Tomasza Wróbla zainicjowali książkową kontrę, kluczowe z kilku właściwych podań wykonał Gwóźdź, a Mrówka nie dał szans Grabowskiemu. Przyjezdni przy bardzo złym wyniku nieco się ożywili. Dwukrotnie „oko w oko” z Piotrem Walasem stanął Artur Miły, jednakże to bramkarz miejscowych był górą. Gdy derby zbliżały się ku nieuchronnemu zakończeniu Marcin Siekierka w sytuacji sam na sam jeszcze podkreślił derbową „demolkę”.
Inna sprawa to wyborna dyspozycja gospodarzy, którym niemal wszystko, co sobie zaplanowali idealnie wychodziło. Na gola otwierającego wynik kibice czekali ledwie do 6. minuty. Paweł Gwóźdź z Kamilem Gabrysiem „rozklepali” defensywę Wisły, a piękny strzał tego drugiego z okolic „16” zaskoczył Bartosza Grabowskiego. Ponownie przy strzale Gabrysia golkiper gości nie miał nic do powiedzenia w 14. minucie. I tym razem w roli asystenta wystąpił Gwóźdź. Po 18. minutach meczu było w zasadzie po emocjach. Z nieporozumienia obrońców skorzystał wówczas Tomasz Mrówka. Choć w 21. minucie Piotr Szpilarewicz celnie przymierzył z „wapna”, gdy Marcin Urbańczyk został powalony przez Adriana Gałuszkę, to na finiszu premierowej części piłkarze LKS-u '99 przeciwnika dobili. „Wyplute” atomowe uderzenie Marcina Wysińskiego dobił świetnie dysponowany Gwóźdź, a tuż przed pauzą Kacper Brachaczek w zamieszaniu zachował się niczym rasowy snajper.
Znacznie mniej działo się na murawie po powrocie obu drużyn. W 55. minucie podopieczni Tomasza Wróbla zainicjowali książkową kontrę, kluczowe z kilku właściwych podań wykonał Gwóźdź, a Mrówka nie dał szans Grabowskiemu. Przyjezdni przy bardzo złym wyniku nieco się ożywili. Dwukrotnie „oko w oko” z Piotrem Walasem stanął Artur Miły, jednakże to bramkarz miejscowych był górą. Gdy derby zbliżały się ku nieuchronnemu zakończeniu Marcin Siekierka w sytuacji sam na sam jeszcze podkreślił derbową „demolkę”.