
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Derby pełne walki. Pechowe karne
Wciąż niepokonana dotąd drużyna z Chybia w dzisiejszych derbach podejmowała zespół z Pruchnej.
Mecz bardzo dobrze zaczął się dla gospodarzy, bowiem już w 3. minucie po zamieszaniu w polu karnym głową piłkę do siatki posłał Dariusz Zygma. Na odpowiedź graczy z Pruchnej nie trzeba było długo czekać. Nieco ponad 10. minut później do wyrównania doprowadził Mariusz Adaszek po ewidentnym błędzie defensywy Cukrownika. - Po szybko strzelonej bramce wydawało się, że będziemy kontrolować przebieg meczu. Tak się jednak nie stało. Nasz rywal szybko doprowadził do remis i wybiło nas to z rytmu - mówił po meczu trener drużyny z Chybia Krzysztof Dybczyński.
Druga połowa była o wiele bardziej ciekawa dla widzów. Goście z Pruchnej poszli za ciosem i w 54. minucie wyszli na prowadzenie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na gola zamienił Paweł Pańta. Chwilę później mógł być ponownie remis, lecz "11" nie wykorzystał Błażej Bawoł, a jego strzał obronił Andrzej Skrocki. Tempo gry zwolniło po tym wydarzeniu. Chwilowy przestój wykorzystali gospodarze, którzy zdobyli drugą bramkę, a jej autorem był ponownie Zygma, który efektowny rajd zakończył strzałem z 18. metra. W ostatnich sekundach meczu Cukrownik znów dostał szansę od losu w postaci rzutu karnego. Tym razem do piłki podszedł Rafał Szczygielski i... zamiast przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść mecz zakończył się remisem po nieudanym strzale z "wapna".
Druga połowa była o wiele bardziej ciekawa dla widzów. Goście z Pruchnej poszli za ciosem i w 54. minucie wyszli na prowadzenie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na gola zamienił Paweł Pańta. Chwilę później mógł być ponownie remis, lecz "11" nie wykorzystał Błażej Bawoł, a jego strzał obronił Andrzej Skrocki. Tempo gry zwolniło po tym wydarzeniu. Chwilowy przestój wykorzystali gospodarze, którzy zdobyli drugą bramkę, a jej autorem był ponownie Zygma, który efektowny rajd zakończył strzałem z 18. metra. W ostatnich sekundach meczu Cukrownik znów dostał szansę od losu w postaci rzutu karnego. Tym razem do piłki podszedł Rafał Szczygielski i... zamiast przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść mecz zakończył się remisem po nieudanym strzale z "wapna".