Latem w Bielsku-Białej były transfery i to solidne zważywszy na szczebel rozgrywkowy. Pojawiły się też nadzieje, że "Górale" w Betclic II lidze będą jedną z czołowych ekip, a większość meczów zakończą zwycięsko. Po inauguracji nie można co jasne stwierdzać, że tak nie będzie, ale pierwsza w historii konfrontacja z Olimpią Elbląg daje niewątpliwie do myślenia, bo gospodarze zanotowali falstart. A swoich kibiców raz jeszcze zawiedli. Owszem, co więksi optymiści stwierdzą, że bielski zespół przewagę osiągnął na przestrzeni meczu sporą, a wynik remisowy zrzucić trzeba na karb nieskuteczności. To fakt, któremu zaprzeczać nie sposób, ale... czyż I-ligowa rzeczywistość nie była przynajmniej w kilku meczach bliźniacza?

Zanim o szansach Podbeskidzia, w 7. minucie na próbę wystawiony został golkiper miejscowych Konrad Forenc, który bronić musiał uderzenie Mateusza Kuzimskiego. "Górale" ocknęli się szybko, a dogodne okazje miał Paweł Tomczyk - w 11. minucie po podaniu Mateja Mrsicia z lewego skrzydła, w 13. minucie w następstwie wrzutki Daniela Dziwniela. Gra jednak po myśli bielszczan się nie układała, a "elektryczny" Krzysztof Brede w 34. minucie "zarobił" żółtą kartkę. Połowę bez zysków zwieńczył minimalnie chybiony strzał... zawodnika Olimpii Radosława Stępnia zza pola karnego.

Obiecujący wstęp drugiej części? Poniekąd tak, bo w 52. minucie strzał Mateusza Ziółkowskiego lewą nogą wybronił Andrzej Witan. W kolejnym kwadransie "Górale" egzekwowali kilka rzutów rożnych, lecz ich wykonanie pozostawiało sporo do życzenia. W 68. minucie spróbował z dystansu wprowadzony z ławki nieco wcześniej Marcel Misztal, ale doświadczony bramkarz gości nie popełnił błędu. Trener Podbeskidzia wykonał zresztą 5 roszad w składzie. Efekt? Mizerny, wszak wynik mimo wysiłków spadkowicza ani drgnął. W 74. minucie po dobrym podaniu Jaki Kolenca chybił Linus Rönnberg, zaś tzw. piłkę meczową zaprzepaścił w 93. minucie Szymon Gołuch, którego strzał odbił Witan.

Krajobraz po premierze II-ligowej? Dziadowania ciąg dalszy...