Piłka nożna - I liga
Dobra godzina wystarczyła. Górale nadal liderem
Wrócili. Dziś piłkarze Podbeskidzia rozegrali pierwszy mecz po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Bielszczanie restart rozgrywek zaliczyli w dobrym stylu.
Blisko 3 miesiące przyszło nam czekać na ligową rywalizację Górali. Ostatni mecz podopieczni Krzysztofa Brede rozegrali 9 marca, gdy w Bielsku-Białej pokonali 2:0 Wartę. To zwycięstwo pozwoliło bielszczanom przeskoczyć zespół z Poznania i zasiąść na fotelu lidera Fortuny 1. ligi. Po dzisiejszym spotkaniu Podbeskidzie miejsce na szczycie podtrzymało.
Do meczu z Olimpią w Grudziądzu bielszczanie przystąpili istotnie osłabieni. Z powodu nadmiaru "żółtek" przymusową pauzę musieli zaliczyć kapitan Łukasz Sierpina i pomocnik Rafał Figiel. Tego drugiego zastąpił w wyjściowym składzie Jakub Bieroński, który został bohaterem pierwszej połowy. W 36. minucie Mateusz Marzec "wypuścił" 17-latka, ten "położył" bramkarza, a następnie skierował piłkę do pustej bramki. Bieroński w tej sytuacji zachował się niczym rasowy napastnik. Tego samego nie można powiedzieć o Marko Roginiciu, który w premierowych 45. minutach na listę strzelców wpisać się mógł po trzykroć. Najlepszą okazję zmarnował w 6. minucie, gdy po centrze w pole karne uderzeniem głową przeniósł piłkę nad poprzeczką z najbliższej odległości. Olimpia? Góralom przed przerwą zagroziła raz. W 31. minucie Joao Augusto nie pokonał Martina Polacka. Słowacki golkiper na linii wykazał się dobrym refleksem.
Podsumowując pierwszą połowę należy podkreślić, że przyjezdni na prowadzenie zdecydowanie zasłużyli. Nie tylko wypracowali sobie więcej sytuacji strzeleckich i dłużej utrzymywali się przy piłce, ale też wykazali się sporą kulturą gry. Górale grali wysokim pressingiem, nie pozwalając piłkarzom Olimpii na swobodne operowanie futbolówką. Tak też było na wstępie drugiej połowy, co zostało wynagrodzone w 56. minucie. Po rajdzie Roginicia arbiter odgwizdał wątpliwy rzut karny, a z 11. metra nie pomylił się Bartosz Jaroch. I wówczas zaczęły się schody...
Po strzeleniu drugiej bramki piłkarze Podbeskidzia ściągnęli nogę z gazu. Olimpia zaczęła dochodzić do głosu, przenosząc grę na połowę rywala. W 66. minucie gospodarze byli bliscy złapania kontaktu, ale Augusto nie zdołał domknąć dośrodkowania z prawego skrzydła. Minutę później miejscowi dopięli jednak swego. Ricky van Haaren był niepilnowany blisko "świątyni" Polacka i z pierwszej piłki trafił do siatki.
Brede na wydarzenia boiskowe reagował zmianami. Boisko opuścili Marzec i Bieroński, a w ich miejsce na murawie zameldowali się Kamil Biliński oraz Filip Laskowski. W 78. minucie Adriana Rakowskiego zastąpił Tomasz Nowak, dla którego był to pierwszy meczy po długiej przerwie spowodowanej kontuzją. Ostatecznie Górale prowadzenie dowieźli do końca, ale postawa w ostatnich dwóch kwadransach istotnie zaniżała końcową ocenę ich dyspozycji. Mimo tego, że to właśnie Podbeskidzie jako ostatnie było bliskie zdobycia gola. W 92. minucie Roginić nie pokonał jednak Łukasza Sapeli.