Na niespełna kwadrans przed finiszem prowadzenie objął zespół z Landeka. Mniej więcej od połowy boiska sam w kierunku bramki gospodarzy popędził Filip Moiczek, który lobem zaskoczył wychodzącego golkipera MRKS-u. I choć Spójnia faworytem spotkania nie była, to zdobycie przewagi dawało właśnie jej piłkarzom spore szanse, by zdobycz z Czechowic-Dziedzic wywieźć.

Tymczasem miejscowi wznowili grę od środka, a kolejnym poczynaniom czechowiczan towarzyszyła spora werwa. – O dziwo stracony gol wyzwolił dodatkowe pokłady energii, a nerwowej reakcji nie było. Wcześniej akcje w ataku pozycyjnym konstruowało się nam z dużym trudem, aż nagle wykazując się charakterem odżyliśmy – opowiada trener MRKS-u Wojciech Białek.
 


W 79. minucie Paweł Kozioł wrzucił futbolówkę z rogu boiska, głową przedłużenia dokonał Wojciech Padło, a we właściwym miejscu odnalazł się wreszcie Marcin Mizia. Na tym gospodarze nie poprzestali, by w 87. minucie przechylić szalę na swą stronę. Z asysty Kamila Jonkisza po profesorsku skorzystał Tomasz Dzida, raz jeszcze dowodząc ogromnej wartości dla ofensywy MRKS-u.

Gwoli ścisłości w opisie interesującej batalii odnotujmy, że pierwsza godzina nie była wolna od strzeleckich szans. Uderzenie Kozioła „zatrzymało się” na poprzeczce, zaś to autorstwa Jonkisza nogami obronił Łukasz Krzczuk. Jego vis-a-vis Miłosza Szczyrbę „zatrudnił” Szymon Kuś, a niecelne były próby Marcina Habdasa z głowy oraz Karola Lewandowskiego po dobrze zapowiadającym się zejściu ze skrzydła.