Nie tylko pod względem czysto siatkarskim obecny sezon w wykonaniu ekipy BBTS-u jest kolejnym znacznie poniżej oczekiwań. Wiele do życzenia, jak pokazują oficjalne dane wynikające z meczowych raportów, pozostawia także frekwencja. – Od dwóch lat frekwencja na meczach siatkówki permanentnie spada. Oczywiście, nie jesteśmy z tego zadowoleni. Częściowo sami sobie jesteśmy winni – gdyby gra naszego zespołu była lepsza, to i frekwencja byłaby lepsza. Ale taka już jest łaska kibiców... ich przyciągają zwycięstwa – mówił nam nieco ponad miesiąc temu prezes bielskiego klubu Piotr Pluszyński, dodając, iż problemy z zapełnieniem trybun ma każdy klub.

O ile zgodzić się można, że istotnie liga budzi mniejsze zainteresowanie, to od razu zauważyć należy, że nigdzie frekwencja nie wygląda tak mizernie, jak w Bielsku-Białej. BBTS rozegrał dotąd 6 meczów w hali pod Dębowcem, łącznie obejrzało je zaledwie 4400 kibiców! Rezultat ten wygląda jeszcze tragiczniej, gdy po uśrednieniu liczba widzów na danym spotkaniu wynosi 733 osoby. Poprzedzający w niechlubnej części zestawienia bielską frekwencję Espadon Szczecin „wykręcił” średnią 1241 widzów, zaś MKS Będzin grający przecież w... Sosnowcu – 1244.

Ciekawostką przeczącą powyższej teorii sternika BBTS-u może być choćby to, że prymat kibicowski, pomimo znacznej obniżki poziomu sportowego, wiedzie Asseco Resovia Rzeszów. Średnia sięga tam pod granicę 4000 fanów. A frekwencję dwukrotnie wyższą od notowanej w Bielsku-Białej ma zespół z Kielc, który jako jedyny ustępuje podopiecznym Pawła Gradowskiego w punktowych zdobyczach.