I tym razem piłkarze z Czechowic-Dziedzic musieli godzić się ze stratą punktów na własnym boisku. Winni temu są sobie sami, płacąc wysoką cenę za nieskuteczność w ofensywie. Mecz rozpoczęli ofensywnie nastawieni. Kapitalną sytuację na wstępie miał Szymon Kubica główkujący po kornerze. To bramkarz ROW-u Dominik Stanny był jednak górą. Do siatki nie wpadła też poprawka Wojciecha Dragona. Po przeciwnej stronie boiska było... zgoła odmiennie. Dośrodkowanie precyzyjnie wykończył James Ubong i gospodarze zmuszeni zostali do odrabiania strat. Tego dokonali w minucie 27., kiedy z rzutu karnego sprawiedliwość wymierzył Kubica i wówczas też zdawało się, że MRKS jest na właściwej drodze, by domową niemoc z obecnego sezonu przełamać.

Druga połowa zaczęła się jednak od bardzo dotkliwego ciosu w postaci straty i celnego strzału Pawła Chłodka po nodze Kamila Sosny. I choć czasu, by znów przynajmniej doprowadzić do remisu czechowiczanie mieli sporo, to żadna z prób – tych nie brakowało głównie przy licznie egzekwowanych stałych fragmentach gry – nie przysporzyła im satysfakcji. – Piłka nożna to gole, a my ich nie strzelamy mając fajne ku temu sytuacje. Szkoda ich, bo przeciwnik często stwarza pół okazji, a to wystarcza – skwitował Jarosław Kupis, szkoleniowiec czechowickiego IV-ligowca, który na zwycięstwo w roli gospodarza wciąż czeka...