
Dramaturgii na kilka meczów
Prawdziwy rollercoaster zaordynowali swoim fanom piłkarze z Zebrzydowic i Milówki, którzy stworzyli nie lada widowisko w spotkaniu 2. kolejki „okręgówki”.
Pod znakiem przewagi Spójni upłynęła pierwsza część meczu, która fajerwerków jednakże nie zwiastowała. Strzały Piotra Pastuszaka i Pawła Pańty trafiły tylko w boczną siatkę, a Paweł Łupiński z 12. metra huknął ponad poprzeczką. Za zmarnowane niezłe okazje gospodarze doczekali się kary w myśl porzekadła o niewykorzystanych sytuacjach. Swoje w podbramkowym zamieszaniu uczynił snajper Podhalanki Kacper Najzer, który z 7. metrów zapewnił chaotycznie grającym przyjezdnym gola do szatni. – Uczciwie trzeba przyznać, że nie zasługiwaliśmy na to prowadzenie, a cieszyć powinniśmy się z czystego konta w tej połowie – klaruje Sławomir Szymala, szkoleniowiec ekipy z Milówki.
Na dobre rywalizacja „rozkręciła się” po powrocie drużyn na boisko, choć też nie od razu. W 65. i 78. minucie piłkarze Podhalanki zagrywali wbrew przepisom w „16”. Maciej Hutyra faulował Tomasza Cedro, a ręką futbolówkę zablokował Mikołaj Stasica. Podyktowane rzuty karne na gole dające Spójni przewagę zamienił Pastuszak. Goście ani myśleli dać sobie wydrzeć punkty i w 88. minucie wyrównali za sprawą strzału Stasicy, któremu asystę zaliczył rezerwowy Dawid Piątek. Wynikiem po części korzystnym Podhalanka nie zdążyła się nawet nacieszyć, a już wtórnie przegrywała. Mateusz Wiącek „wypuścił” Pańtę, ten dojrzał Krzysztofa Skórasia, który po dograniu wzdłuż bramki dopełnił formalności. A zatem jednak komplet dla Spójni?
Nic bardziej mylnego. Za akcję ratunkową po powstrzymaniu Cedro z boiska wyrzucony został Szymon Śleziak. Wkrótce słupek z rzutu wolnego obił Dawid Nowak, a już w czasie doliczonym... padł gol. Ponownie uderzał D. Nowak, a z dobitką zdążył w pełni rehabilitujący się Stasica. – Szanujemy ten punkt, ale co zrozumiałe niedosyt też nam towarzyszy – przyznał po końcowym gwizdku Piotr Hauder, szkoleniowiec zebrzydowiczan.