Po znakomitych piątkowych skokach Piotra Żyły (WSS Wisła w Wiśle) i Jakuba Wolnego (LKS Klimczok Bystra) z nadzieją oczekiwaliśmy dzisiejszych lotów na Letalnicy. Tym bardziej, że beskidzki duet miał stanowić o sile polskiej kadry w konkursie drużynowym. Desygnowani do niej byli także Dawid Kubacki i Andrzej Stękała, a lokata biało-czerwonych w czołówce wydawała się całkiem realna.

Niestety, tylko 21 spośród 36 zawodników zdołało oddać swoje próby, pozostałe zostały odwołane wobec mocnego i zmiennego wiatru. Żyle zmierzono 207,5 m i była to odległość, która Polakom nie dawała miejsca w "czubie" stawki. Na podium drużynę wywindował za to osiągający 221 m Stękała. Podopieczni Michala Doleżala przegrywali wówczas nieznacznie ze Słoweńcami i Austriakami.


Problemy pojawiły się w trzeciej grupie skoczków. Jako ostatni na belce zasiadł i lot wykonał Fin Antii Aalto, następnie organizatorzy przekładali wznowienie konkursu, by finalnie z jego przeprowadzenia zrezygnować. - Było niebezpiecznie i to jedyna słuszna decyzja, jaka mogła w takiej sytuacji zapaść - skomentował szkoleniowiec Polaków.

W niedzielę - o ile pogoda na to pozwoli - sezon 2020/2021 Pucharu Świata w skokach narciarskich finiszuje rywalizacją indywidualną. Nie jest wykluczone, że i jednoseryjną "drużynówkę" organizatorzy w programie zmieścić zdołają.