Z tego pewnie względu pod Kaplicówką nie ma mowy o pomeczowym zadowoleniu. Gospodarze nie bardzo mieli sposób, aby sforsować defensywę żywieckiego przeciwnika, a gdy już dobra ku temu okazja się faktycznie nadarzała, brakowało elementu zaskoczenia w postaci podania otwierającego drogę do siatki. Podopieczni Adriana Kopacza, schowani za podwójną gardą, wyprowadzili w 34. minucie cios zgoła niespodziewany. Indywidualną akcję zwieńczoną ominięciem Wojciecha Padło i celnym uderzeniem w pojedynku z Konradem Kruckiem wykonał Norbert Kaspera. Po stronie skoczowskiej do odnotowania z przegranej przez Beskid odsłony próby Jakuba KawulokaKamila Kotrysa z dystansu i Huberta Matykiewicza głową po kornerze Michała Szczyrby, na które odpowiedź znajdywał Jakub Mojżesz.

Krajobraz spotkania o tyle uległ zmianie po powrocie zawodników do gry, iż w 57. minucie zespół ze Skoczowa odrobił dystans. Starcie Łukasza Widucha Jakubem Fiedorem arbiter zakwalifikował jako przewinienie obrońcy Stali-Śrubiarnia, a sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość. Choć do końca meczu pozostało sporo czasu, to żadna z drużyn nie podjęła maksymalnego ryzyka, mając świadomość ewentualnych „ciężarów” w razie utraty bramki. Najbliżej powodzenia, aby przechylić szalę na rzecz żywczan był Rafał Hałat, którego strzał z 65. minuty zastopował golkiper Beskidu. Podobny był efekt uderzenia Fiedora w 83. minucie. Jeszcze w doliczonym czasie miejscowi podjęli wysiłek ofensywny, ale Jakub Krucek nie zdołał nawet „zatrudnić” Mojżesza.

Obaj szkoleniowcy po zaciętej rywalizacji odczuwali niedosyt. O tym niebawem.