Duma na europejskiej arenie!
Po remisie nad mistrzem Hiszpanii futsaliści Rekordu poszli krok dalej. Mistrz Polski pokonał zespół Anderlechtu, dzięki czemu zapewnił sobie awans do fazy Elite Round Ligi Mistrzów.
Jak się okazało, świetna konfrontacja z mistrzem Hiszpanii nie była jednorazowym wyskokiem. "Rekordziści" świetnie trafili z formą na turniej Main Round futsalowej Ligi Mistrzów. Podobnie jak w poprzednim starciu, tak i w meczu z Anderlechtem, biało-zieloni na parkiet wyszli bez żadnych kompleksów. Nie byli oni stawiani za faworytów w obu spotkaniach, ale w żadnym z nich nie nastawili się na proste środki i czekanie na łaskawy los. To popłaciło awansem do futsalowej elity na Starym Kontynencie!
I owszem, optyczną przewagę miał w tym meczu zespół z Brukseli. W kilku sytuacjach wspomniane szczęście pomogło, a i Bartłomiej Nawrat ponownie zasłużył na słowa uznania. To jednak jego vis-a-vis Nicolas Sarmiento, jeden z najlepszych w bramkarskim fachu na naszej planecie, wyrósł na bohatera pierwszej połowy, co pokazuje odważny kierunek, który obrał Rekord w tym spotkaniu. Golkiper Anderlechtu w świetnych okazjach zatrzymał m.in. Mikołaja Zastawnika, Matheusa czy Erica Panesa. Przy strzale z 17. minuty Stefana Rakicia mistrza Belgii uratował słupek i pierwsza część zakończyła się bez goli.
Bliźniaczy wstęp w drugą połowę, jak w starciu z Cartageną, zaliczyli biało-zieloni. Rekord w 21. minucie objął prowadzenie, gdy Zastawnik idealnie dograł Matheusa, a ten wykorzystał swoje techniczne umiejętności i ulokował piłkę w siatce. O przypadku nie było mowy, co potwierdziła 27. minuta. Znów z trafienia cieszył się Brazylijczyk, który uderzeniem z pierwszej piłki wykorzystał podanie od Rakicia. W tzw. międzyczasie sytuacje mieli Rakić oraz Paweł Budniak.
Emocje rozgorzały, gdy ekipa z Brukseli zdobyła bramkę kontaktową po uderzeniu z rzutu wolnego. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na morale Rekordu. W dalszym ciągu drużyna wykonywała tytaniczną pracę w defensywie, aby nie stracić bramki. A w ofensywie? W 37. minucie wygraną Rekordu "przypieczętował" Matheus. Brazylijczyk skompletował hat-tricka w efektowny sposób, celnie trafiając z bardzo ostrego kąta, wcześniej niesamowicie przyjmując piłkę po wyrzucie Nawrata. Tym samym historia napisała się na naszych oczach. Rekord awansował do Elite Round, i to w jakim stylu! Po dwóch kolejkach zmagań - tego nie przewidzieli nawet najwięksi optymiści.